Ærø (po angielsku Aero) to jedna z 400 wysepek rozrzuconych wzdłuż wybrzeży Danii. Jej uroki – XVIII-wieczne kamieniczki, przytulne restauracje, przyrodę – opisywał niedawno magazyn „Vogue”, ale już od dawna jest celem globtroterów z całego świata. Jednak od kilku lat nie tylko piaszczyste plaże i architektura przyciągają co roku na Ærø tysiące obcokrajowców. Ta niewielka bałtycka wyspa stała się w ciągu ostatnich kilku lat europejskim odpowiednikiem Las Vegas. Według duńskich mediów w 2014 r. związek małżeński zawarło tam prawie 2,5 tys. par, przy czym Duńczycy stanowili zaledwie 2,4 proc. tej liczby. Najwięcej chętnych przyjeżdża z Niemiec, gdzie załatwienie ślubu, szczególnie gdy jedno z narzeczonych jest obcokrajowcem, to wielomiesięczna, trudna do przejścia urzędnicza procedura. Tymczasem Duńczycy ograniczają formalności ślubne do absolutnego minimum.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.