Mechanizm jest taki: prześmiewcza albo budząca irytację informacja, dotycząca znanej osoby lub wydarzenia, lotem błyskawicy obiega media, w tym społecznościowe w internecie. Po bardzo krótkim czasie powstaje mnóstwo komentarzy, dopowiedzeń, przez które nie przebijają się już próby dementi albo dodatkowe szczegóły. Takie zjawiska nazywam aferami informacyjnymi. Ostatnie dni dostarczyły przykładów. Drwiny oraz szyderstwa posypały się na „zacofanych katolików” przy okazji intronizacji Jezusa na króla Polski, krytyka spotkała również prezydenta i premier za udział w tym wydarzeniu. Generalnie wyśmiewania się z jakichkolwiek praktyk religijnych nie uważam za specjalnie zabawne, natomiast rzecz w tym, że 19 listopada w Łagiewnikach w Krakowie nie doszło ani do żadnej intronizacji, ani do uznania Jezusa za króla Polski. Precyzyjnie rzecz ujmując, był to Jubileuszowy Akt Przyjęcia Jezusa za Króla i Pana, kończący obchody Roku Miłosierdzia i 1050. rocznicy chrztu Polski. Miało to wymiar duchowy i działo się w przededniu Uroczystości Chrystusa Króla Wszechświata. Jak mówią duchowni, nie ma w ogóle mowy, aby ludzie mogli lokować Stworzyciela na jakimkolwiek wymyślonym przez siebie tronie. Jednak pierwsza wersja, o „królu Polski”, dominowała. Nieco inny charakter miała następna głośna sprawa. Fala krytyki wylała się na wiceministra infrastruktury Jerzego Szmita za stwierdzenie, że budowanie autostrad wschód-zachód służyło interesom Rosji i Niemiec, nie Polski. Rzeczywiście, bez wątpienia nie jest to prawda, wystarczy spojrzeć na inwestycje firm lokowane w naszym kraju przy autostradach A2 (Świecko-Warszawa) i A4 (Jędrzychowice koło Zgorzelca-Korczowa przy granicy z Ukrainą), sukcesy polskich firm, w tym transportowych, na Zachodzie, czy też najzwyczajniej w świecie wygodę, z jaką możemy podróżować po kraju.
Ja sam wyjeżdżam na A2 niecałe 5 km od domu i zjeżdżam 30 km od mojego rodzinnego miasta. Rewelacja. Ale w wypowiedzi ministra tkwi ziarno prawdy. Tylko problem nie polega na tym, że powstały autostrady A2, firmowana przez Jana Kulczyka, oraz A4, bo one służą Polakom, tylko na tym, że tak długo czekamy między innymi na drogę ekspresową S3 ze Świnoujścia do Lubawki i A1 z Trójmiasta do Gorzyczek (obie do granicy z Czechami). Te drogi również mają żywotne znaczenie dla naszej gospodarki, choćby dlatego że wspierają rozwój polskich portów morskich, a nie niemieckich, jak drogi wschód-zachód. Wystarczy spojrzeć na boom gospodarczy w Trójmieście, za którym stoi wiele czynników, ale również coraz dłuższa A1. Ujmując rzecz nieco inaczej i przewrotnie: Niemcy są naszym głównym partnerem gospodarczym, ale w jakim kraju ostatnio chcą się lokować polscy przedsiębiorcy? Czy przypadkiem nie w Czechach? Oczywiście tak naprawdę chodzi również o powiązanie z krajami leżącymi dalej na południe. Kilka lat temu członek zarządu Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad powiedział mi tak: z budową dróg wschód-zachód nie ma problemu, być może dlatego, że leży to również w interesie Rosjan i Niemców. Szlaki północ-południe to droga przez mękę, cały czas są jakieś protesty. Na ile była to prawda, nie badałem, ale zapamiętałem te słowa. Ostrożności w podchodzeniu do faktów nauczyła mnie słynna sprawa z 1992 r., która stała się kanwą filmu „Uprowadzenie Agaty”. Obowiązująca narracja była taka, że prawicowy polityk Andrzej Kern, nieuczciwie wykorzystując swoje wpływy, stanął na drodze do szczęścia zakochanej córce. Jak okazało się po latach, rodzina Kernów została w gruncie rzeczy zaszczuta, a Andrzej Kern zapłacił za to karierą. Wracając do teraźniejszości: im bardziej zaskakująca informacja, tym czasami bardziej warto się nad nią zastan owić. Rewolucja informacyjna ma również swoje mroczne strony.g
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.