OJCIEC PREZES: To kurtyna kłamstw, która otacza Prawo i Sprawiedliwość.
OJCIEC DYREKTOR: Tu nie należy wykluczać działania Złego.
DLACZEGO OBIE ODPOWIEDZI doskonale chronią mózgi przed zagotowaniem?
WĄTEK O MEDIALNYM SPISKU mamy oswojony. Właściwie to – no, trzeba to powiedzieć – „oczywista oczywistość". Dlatego w pierwszej chwili kiwamy głową ze zrozumieniem. Potem co prawda włączają się jakieś tam wątpliwości, bo która z części tej historii jest kłamstwem mediów: że odeszli, że chcieli odejść, że spiskowali czy że nie spiskowali, że chcą jedności czy że nie chcą? Oczywiście można by prezesa poprosić, żeby wyjaśnił. Ale wiadomo – nie wyjaśni.
DIABEŁ jako wyjaśnienie też jest bardzo dobry, bo wszystko można na niego zwalić; dbając o sprawę kluczową – utrzymanie nas w przekonaniu o swym nieistnieniu – żadnego sprostowania nie zamieści. Nawet zaadresowanego do Ojca Dyrektora, do którego przecież dzięki sieci odwiertów termalnych ma wyjątkowo blisko – wystarczyłoby siup – list do którejś z rur wrzucić i już. No, ale nic, sprostowania nie ma, dzięki czemu znów kiwamy głową ze zrozumieniem – ot, Czarny w PiS namieszał – i czujemy ulgę.
A W TYM STANIE MYŚLEĆ DUŻO ŁATWIEJ. I od razu pytanie do głowy przychodzi – czy te dwa wątki Diabła i Kurtyny jakoś się łączą, czy nie. Czyli na przykład czy to Diabeł spuszcza tę kurtynę (i podnosi), czy nie? A potem to już myśli ciurkiem.
„LOWEST COMMON DENOMINATOR" – czyli najniższy wspólny mianownik. To do niego równają sukcesywnie kadry Prawa i Sprawiedliwości. Bo co by mówić o europosłach Ziobrze, Kurskim, Cymańskim, to jednak potrafimy wymienić ich nazwiska. To samo dotyczy, i to jeszcze jak, posłanki Kempy. I już ich nie ma. Wystarczy być choć odrobinę ponadprzeciętnym, by regularnie przejeżdżająca kosiarka trawkę przycięła.
„DO CZEGO TO PODOBNE". Takie przycinanie trawnika to jednak żadna nowość. Wiemy, że prezes Kaczyński jest podobny do bardzo wielu osób. Jednym kojarzy się ze Zbawcą, innym z Gomułką. Śledząc te podobieństwa, trudno też nie odnotować jeszcze jednego – organizacji, w których co jakiś czas ktoś z najściślejszego kierownictwa okazywał się zdrajcą, też już kilka było.
„ALE DLACZEGO właściwie to się wszystko dzieje? Coś jak zbrodnia i kara?". Niedziwne, że cała sprawa jest niezrozumiała. No bo jak tu powiedzieć coś, czego powiedzieć nie można, czyli jak nie bluźnić. Co prawda próbowano zamiast zdania „musimy zmienić prezesa” mówić „porozmawiajmy o wynikach”. Ale ponieważ obie rzeczy znaczą to samo, to kara za bluźnierstwo przyjść musiała.
NO DOBRZE, ale po co o tym wszystkim piszę? Przecież co stanie się z PiS, przestało być istotne – szósta z rzędu przegrana ostatecznie przekreśla jego znaczenie dla dzisiejszej Polski. Muszę się więc przyznać, że chodzi o prywatę. Otóż parę razy w obliczu wielkich słów o prawdzie, sprawiedliwości, ojczyźnie, patriotyzmie łapał mnie skurcz i wyrzut sumienia – a może oni jednak naprawdę są Dobrem, a ja – na to wychodzi – Złem? No, tak miałem, przyznaję się.
PO HISTORII, którą tu opisuję, mogę się obaw wyzbyć. Obserwuję bowiem walkę dwóch, którzy wielkich słów używali najchętniej. Dwóch Najsprawiedliwszych, którzy nagle odkryli, że ten drugi, jeszcze przed chwilą Czysty, to, jak powiedział Prezes – gad. Płazami otoczony.
I WŁAŚNIE o dokonane na moich oczach przeistoczenie Najczystszego w Najbrudniejsze spowodowało, że ja przestałem mieć wyrzuty sumienia, a PiS straciło to, co miało najważniejsze – wiarygodność w unoszeniu w swych świętych dłoniach Wartości.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.