16-letni Sławek Molenda przed kamerami opowiadał, jak ratował rannych. Widział śmierć i cierpienie. Potem usłyszał od psychologa: jesteście dla mediów atrakcją chwili, liczy się show. Gdy się skończy, Sławek zostanie na scenie sam. A show? Przeniesie się gdzie indziej.
Zaczęli się zjeżdżać do Chałupek jeszcze w nocy, z soboty na niedzielę, już kilka godzin po katastrofie kolejowej, w której zginęło 16 osób, a ponad 50 zostało ciężko rannych. Wozy transmisyjne stanęły na łące. – Jak się pan/pani czuje? – padły pierwsze pytania do ofiar wypadku uwalnianych ze zgniecionych wagonów.
Później przyszła pora na strażaków, ratowników, przedstawicieli lokalnych władz. Do Anny Kwiecień, sołtyski z pobliskiejwsi, dziennikarze zapukali jednak dopiero rano, w niedzielę, czwartego marca. Nie wiedziała, co powiedzieć, kiedy otrzymała pytanie, w którym wagonie było najwięcej ofiar. Wtedy właśnie, nieopatrznie, po raz pierwszy i ostatni powiedziała, że najwięcej ofiar widziały miejscowe dzieci. Były pierwsze na miejscu katastrofy. Po prostu usłyszały huk i pobiegły.
Więcej możesz przeczytać w 11/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Komentarze