Z braku lepszego zajęcia grupa polityków szykuje radosną zmianę przepisów, na mocy których życie kierowców znów będzie weselsze. W okresie od listopada do kwietnia jazda na oponach zimowych będzie przymusowa, a brak takowych karany mandatem. Policja i fachowcy od bezpieczeństwa jazdy są „za”, tylko kierowcy marudzą, że to niepotrzebne komplikowanie życia.
To tak, jakby nakazać w lodowate dni chodzić w czapce i kalesonach, a brak tych akcesoriów karać mandatem. Wiadomo, że gdy śnieżek prószy i marzną uszy, czapka i kalesony się przydadzą, ale robić z tego przepis to niebezpieczne uszczęśliwianie obywateli na siłę. Niestety władza coraz bardziej troszczy się i pochyla nad obywatelem, by mu nieba przychylić i kłopotów podrzucić. Interesowanie się najdrobniejszymi elementami naszego życia i perwersyjne obwarowywanie ich przepisami to rodzaj modnej tendencji.
Mieszkańców Europy traktuje się jak małe dzieci, a ich życie reguluje tysiącami przepisów, które w większości są jak mieszkańcy Powązek, czyli martwe. Dawniej wystarczyło dziesięć przykazań i każdy wiedział, jak żyć. Dziś nawet wyjście z psem na spacer czy picie piwa na ławce regulowane są przez dziesiątki przepisów. Głupie przepisy mnożą się niczym króliki i już niedługo dłubanie w nosie na ulicy czy myślenie o niebieskich migdałach w pomarańczowym fotelu zostanie (dla naszego dobra) uregulowane prawnie.
Szczególną troską parlamentarzystów otoczeni są kierowcy. Najpierw wprowadzono przymus używania pasów bezpieczeństwa, potem zakaz rozmów przez telefony komórkowe i nakaz wożenia apteczki oraz gaśnicy, teraz będzie obowiązek zmiany opon z letnich na zimowe. Tylko czekać, gdy pojawi się przepis o tym, że podczas jazdy nie wolno dyskutować o polityce, bo to może zdenerwować kierowcę, a co za tym idzie – wytworzyć niebezpieczną sytuację na jezdni.
Zawsze znajdzie się jakaś grupa osłów, którzy z nudów będą chcieli wreszcie coś zrobić. W ich mniemaniu warto utrudniać współrodakom życie, aby w Polsce było jeszcze bardziej uroczo, niż jest. Być może już we wrześniu czeka nas wysyp nowych projektów, które tak wyregulują żywot obywatela, że ten będzie chodził jak ruski zegarek w saunie. Już niebawem planuje się wprowadzenie nakazu chodzenia prawą strona chodnika (będzie wreszcie porządek!). Zakaz jazdy samochodami w godzinach porannych i popołudniowych (to posunięcie zlikwiduje korki w miastach). Postuluje się także dofinansowanie opon zimowych dla osób, które nie mają samochodu. Surowo karane mandatem ma być nieużywanie dezodorantów przez osoby korzystające z transportu publicznego. Spoceni i niedomyci będą płacili mandaty w myśl hasła „Hej narodzie! Nie żyj w smrodzie!”. Będzie uroczo!
To tak, jakby nakazać w lodowate dni chodzić w czapce i kalesonach, a brak tych akcesoriów karać mandatem. Wiadomo, że gdy śnieżek prószy i marzną uszy, czapka i kalesony się przydadzą, ale robić z tego przepis to niebezpieczne uszczęśliwianie obywateli na siłę. Niestety władza coraz bardziej troszczy się i pochyla nad obywatelem, by mu nieba przychylić i kłopotów podrzucić. Interesowanie się najdrobniejszymi elementami naszego życia i perwersyjne obwarowywanie ich przepisami to rodzaj modnej tendencji.
Mieszkańców Europy traktuje się jak małe dzieci, a ich życie reguluje tysiącami przepisów, które w większości są jak mieszkańcy Powązek, czyli martwe. Dawniej wystarczyło dziesięć przykazań i każdy wiedział, jak żyć. Dziś nawet wyjście z psem na spacer czy picie piwa na ławce regulowane są przez dziesiątki przepisów. Głupie przepisy mnożą się niczym króliki i już niedługo dłubanie w nosie na ulicy czy myślenie o niebieskich migdałach w pomarańczowym fotelu zostanie (dla naszego dobra) uregulowane prawnie.
Szczególną troską parlamentarzystów otoczeni są kierowcy. Najpierw wprowadzono przymus używania pasów bezpieczeństwa, potem zakaz rozmów przez telefony komórkowe i nakaz wożenia apteczki oraz gaśnicy, teraz będzie obowiązek zmiany opon z letnich na zimowe. Tylko czekać, gdy pojawi się przepis o tym, że podczas jazdy nie wolno dyskutować o polityce, bo to może zdenerwować kierowcę, a co za tym idzie – wytworzyć niebezpieczną sytuację na jezdni.
Zawsze znajdzie się jakaś grupa osłów, którzy z nudów będą chcieli wreszcie coś zrobić. W ich mniemaniu warto utrudniać współrodakom życie, aby w Polsce było jeszcze bardziej uroczo, niż jest. Być może już we wrześniu czeka nas wysyp nowych projektów, które tak wyregulują żywot obywatela, że ten będzie chodził jak ruski zegarek w saunie. Już niebawem planuje się wprowadzenie nakazu chodzenia prawą strona chodnika (będzie wreszcie porządek!). Zakaz jazdy samochodami w godzinach porannych i popołudniowych (to posunięcie zlikwiduje korki w miastach). Postuluje się także dofinansowanie opon zimowych dla osób, które nie mają samochodu. Surowo karane mandatem ma być nieużywanie dezodorantów przez osoby korzystające z transportu publicznego. Spoceni i niedomyci będą płacili mandaty w myśl hasła „Hej narodzie! Nie żyj w smrodzie!”. Będzie uroczo!
Więcej możesz przeczytać w 33/2012 wydaniu tygodnika e-Wprost .
Archiwalne wydania Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Komentarze
Z miesiąca na miesiąc na naszych drogach jeździ coraz więcej samochodów, a co za tym idzie - mozliwość kolizji, wypadków czy innych zdarzeń niebezpiecznych rośnie. Szczególnie sporo takich rzeczy ma miejsce właśnie w okresie zimowym, wczesnowiosennym, kiedy jezdnia - obsypana śniegiem i solą zamieniającą biały puch w breję koloru jasnej kupy - jest śliska i nie zapewnia dostatecznej przyczepności. Przepis mówiący o konieczności zakładania w tym czasie opon zimowych jest więc jak najbardziej wskazany, bo związany jest z naszym bezpieczeństwem. Nie ma więc sensu pisać kilkuset słów (moim zdaniem, rzecz jasna) o tym, jakie te przepisy są złe, bo państwo \"przejmuje nad nami kontrolę\". Zgadzam się, coraz więcej durnych przepisów jest wprowadzanych, ale niektóre z nich powinny być już dawno, bo od nich zależy nasze zdrowie, a czasami nawet i życie. Jednym z nich jest ten opisany właśnie przez Pana. Może się nie znam (dopiero co wszedłem w dorosłe życie), ale przez te 18 lat mojej egzystencji umiem odróżniać to, co jest konieczne, od tego, czego nie trzeba stosowac. :-)
Pozdrawiam serdecznie!