Niebezpieczny pastisz

Niebezpieczny pastisz

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czy nie popadam w przesadę, traktując niewinnych w „Borderlands 2” ogniem, prądem i żrącym kwasem?
To był głośny eksperyment: ochotnikom kazano razić prądem bogu ducha winnych innych ochotników. W imię nauki. Nie przestawali, nawet gdy torturowani błagali o litość, wyjąc z bólu (w rzeczywistości prąd nie płynął – „ofiary” sugestywnie odgrywały rolę). Podczas podróży przez „Borderlands 2” zastanawiałem się, czy – połknąwszy niczym pingwin szprotkę rozgrzeszenie: „To tylko pastisz”– nie jestem jak ci sadystyczni nieszczęśnicy, nieświadomi prawdziwej natury eksperymentu. W końcu bada on łatwość, z jaką przekraczamy granice. Termin „Borderlands” nagle zaczął mieć dla mnie niepokojąco dwojakie znaczenie.

Ta gra pozycjonowana jest jako pastisz właśnie. Totalny. Podkreśla to konwencja plastyczna, nawiązująca do niecieniowanych, mocnych kolorów komiksu. Tworzą tę konwencję rysowane przesadzoną, bliską karykatury kreską postacie, absurdalny, psychodeliczny humor. I – przede wszystkim – gigantyczne natężenie przemocy. Ukrzyżowani tubylcy, psychopata obiecujący, że będzie mnie torturował przez wieczność, sterta czaszek lub makabryczne pozostałości po zwłokach i szarżujący na mnie samobójczy szaleńcy. A wszystko to ujęte w gigantyczny cudzysłów – niczym zachwyt gości nad smakiem indyka z rusztu podczas stypy po zwęglonym strażaku.

Owszem, bywa zabawnie, choć czarny humor zwykle jest tu przyciężki. Pożyczone z gier RPG mechanizmy ulepszania postaci kuszą, by pchać ten wózek dalej. Z czasem jednak, gdy gramy bez kumpli, ta nieustająca kanonada zaczyna nużyć – to jednak gra stworzona przede wszystkim z myślą o kooperacji przez sieć – a niepokój, że ktoś nas testuje, narasta. Ostrożnie.
Więcej możesz przeczytać w 42/2012 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.