Detektyw Antoni

Dodano:   /  Zmieniono: 
"Ja wiedziałem, że tak będzie, yhy, yhy, ja wiedziałem, że tak będzie”.
Tego dnia, kiedy Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego ujawniła, że pod koniec października zatrzymała Brunona zwanego przez niektórych brunobomberem, który zamierzał wysadzić w powietrze najwyższe władze Polski, na czele z prezydentem i premierem, i to wraz z budynkiem, powiedziałem w domu, że prędzej czy później Prawo i Sprawiedliwość będzie chciało ten zamach zawłaszczyć. A to dlatego, że nic tej partii nie robi tak dobrze jak męczeństwo i barykady zbudowane przez polityków, ale bronione przez kiboli. Okazało się, że nastąpiło to prędzej. Pan poseł Antoni Macierewicz, który jest tropicielem wszystkich śladów, tak skutecznym, że przebija nawet detektywa Rutkowskiego w jego śledztwie nad tym, kto uśmiercił żyrafy w łódzkim zoo, nie wytrzymał nawet tygodnia i oświadczył, że ten zamach tak naprawdę był planowany na PiS, a nie na prezydenta.

– Dlaczego? – zapytałem sam siebie i pana posła jednocześnie.

 – Dlatego, że Prawo i Sprawiedliwość siedzi najbliżej prezydenckiej loży.

– Ot, jaka u niego chytrość – powiedziałby z podziwem mój tata, bo rzeczywiście za to niebanalne podejście do brunobombera należy się szacun dla pana posła, ponieważ takiego argumentu banalny umysł wymyślić nie może.

I od tej chwili pan poseł Macierewicz przypominać mi będzie panią Nowakową, która nie ufając swojemu mężowi, przed wyjazdem do sanatorium pozostawiała mu karteczki z różnymi wskazówkami i pytaniami. Jedną z nich pan Nowak znalazł przypiętą do swojego najlepszego garnituru „A dokąd to się, kochanie, wybierasz?”.

Parę dni temu policjanci wykryli u obywatela zamieszkującego w Gdyni kolejny magazyn pełen materiałów wybuchowych, broni i amunicji, tak więc trotyl już czuć od morza do gór i tylko dlatego, że mamy policję sprawniejszą od polityków, która potrafi odróżnić prawdziwego szaleńca od tego, co chodzi z prawdziwym, zapalonym lontem, wkręconym do fałszywej miny, możemy jeszcze spokojnie zasnąć i nie za nerwowo się obudzić.

A inna pani Nowakowa zostawiła swojemu tylko jedną karteczkę, na której napisała: „Wyjechałam z dziećmi do mamy. Na stole został barszcz. Wytrzyj”.
Więcej możesz przeczytać w 48/2012 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.