Cena za rodzica

Dodano:   /  Zmieniono: 
Alimenty to obowiązek. Tak jak pokrycie kosztów pobytu w domu opieki społecznej. Nawet jeśli rodzic pił, bił i nie łożył na utrzymanie. Prawo jest twarde – dzieci muszą płacić.

Czy muszę żyć z piętnem ojca alkoholika i konsekwencjami jego hulaszczego życia? – pyta zrozpaczona 34-letnia Olga. Od dwóch lat płaci alimenty na ojca i utrzymuje dom, w którym on mieszka w małej wsi na Podkarpaciu. Nie chce wspominać dzieciństwa. Nie chce, ale tego koszmaru nie da się zapomnieć.

Gdy miała dziesięć lat, ojca, wysokiej klasy specjalistę w branży chemicznej, wyrzucono dyscyplinarnie z pracy za nadużywanie alkoholu. Potem było tylko gorzej. Awantury domowe, bicie i znęcanie się psychiczne nad nią i matką. Liczne kochanki – przyjaciółki od kieliszka – i sprzedawanie po kawałku ziemi, potem wynoszenie z domu wartościowych sprzętów. Do pracy już nigdy więcej nie poszedł. Bo przecież inżynier nie pójdzie pracować za grosze. Za to w pijackim amoku (ciąg alkoholowy tym razem trwał nieprzerwanie trzy tygodnie) sprzedał lodówkę. Gdy matka protestowała, złamał jej dwa żebra i rękę, bijąc na oślep drewnianym trzonkiem od grabi. Tego dnia widziała ojca ostatni raz. Jej rodzice się rozwiedli. Z orzeczeniem winy ojca. Ona z matką wyprowadziły się z rodzinnego domu. Uciekły aż 200 km, by być jak najdalej od niego. Nigdy od ojca nie dostała alimentów, chociaż były zasądzone. Po latach się dowiedziała, że komornik licytuje jej rodzinny dom, wtedy zadłużony na 10 tys. zł. Już jako dobrze sytuowana mężatka i matka dwóch dziewczynek odkupiła dom na licytacji komorniczej. Pozwoliła ojcu mieszkać tam aż do śmierci, płacąc za media i utrzymanie nieruchomości. Tego jednak ojcu było mało. Dwa lata temu Olga dostała sądowy wyrok: 200 zł alimentów co miesiąc. Pieniędzy nie daje mu do ręki, ale przesyła na konto sklepu, tak żeby ojciec „w naturze” mógł odbierać produkty. Umówiła się też z właścicielem, żeby ten z puli nie wydawał mężczyźnie żadnego alkoholu. Tylko jedzenie i środki czystości. Ostatnio zadzwonił właściciel sklepu z informacją, że mężczyzna się wycwanił. Stołuje się w stołówce pobliskiej parafii, a ze sklepu odbiera najdroższe kawy i słodycze, a potem sprzedaje taniej za sklepem, żeby mieć gotówkę na wino lub wódkę. Olga ma dość. Płacić dłużej nie chce. I jak zeznaje, nie chodzi tu o wysokość alimentów, ale o sam fakt krzywdzącego obowiązku pomocy komuś, kto zniszczył ci życie.

Cena za rodzica

Więcej możesz przeczytać w 42/2013 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.