Wzakładzie poprawczym w Trzemesznie z 30 miejsc zajętych jest zaledwie 17. Niedawno przepełnione, dzisiaj poprawczaki mają 50-proc. lub jeszcze mniejsze obłożenie. Ich utrzymywanie staje się nierentowne. Przynajmniej z punktu widzenia finansującego system Ministerstwa Sprawiedliwości. Tylko w 2012 r. resort zamknął trzy schroniska dla nieletnich: w Pobiedziskach, Stawiszynie i Łańcucie. Wypowiedzenia dostało blisko 200 pracowników, w tym prawie setka nauczycieli. Pracownicy jeszcze działających placówek się boją, że ich spotka podobny los. Uważają, że celem ministerstwa jest całkowita likwidacja podległych mu ośrodków. Tyle że przeprowadzona w białych rękawiczkach.
Archiwalne wydania Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Komentarze
Przykład 2. Dziewczyna, uczy się ledwo ledwo przez pierwszą klasę (program to głównie powtórki z podstawówki). W drugiej poznaje 25 kolesie (na lat 14). "zakochują się w sobie". Opuszcza się w nauce, nie zdaje roku, znika ze szkoły, matka rozkłada ręce (już wcześniej zero wpływu), mieszka z facetem. Idą pisma do sadu. "Rusza machina" w zwykłym tempie, dziewczyna nie stawia się na kolejne rozprawy. Wreszcie się pojawia, sędzie grozi jej palcem ma się "wziąć za siebie", kurator. Uczennica nie do namierzenia (facet mieszka w innym mieście) gimnazjum nie realizuje. Kolejne pisma do sądu, kolejne sprawy na które się nie stawia. Wreszcie wniosek o zgodę na ślub ("mam już 15 lat i się kochamy"). Zgoda udzielona ślubu nie ma, do szkoły (żadnej) nie chodzi. Od czasu do czasu kłóci się z "kochasiem", wtedy pojawia się u rodziców, potem się godzą. Kwestia realizacji obowiązku szkolnego nie jest dla sądu paląca.
Z perspektywy szkoły; wagaruje, czasem bywa agresywny, nie uczy się. Oczywiście pracuje się z taką osoba wychowawczo, prowadzi rozmowy, proponuje różne programy i inne formy pomocy np. zajęcia (z których oczywiście nie korzysta bo po co a rodzice już na to nie potrafią wpłynąć). Powyższe w pewnym stopniu "pacyfikuje" go na terenie szkoły, o ile do niej chodzi, ale poza nią już nie. W efekcie miałem już kilku uczniów którzy 3 lata nauki spędzili w pierwszej klasie. kiedy problem wykracza poza kompetencje i możliwości gimnazjum, oczywiście zwracam się do innych instytucji, specjalistów. Kiedy np. podejrzewa się demoralizacje, unikanie obowiązku szkolnego albo uczeń popełni przestępstwo szkoła informuje sąd rodzinny i co się dzieje dalej? Rusza "machina". Na jakieś działanie zazwyczaj czeka się kilka miesięcy. Na sprawie uczeń dostaje "ostatnią szansę" i kuratora. Ok. wraca i robi to samo (kurator zarobiony, dzieciak robi swoje, idą kolejne pisma do sądu bo kogoś pobił, znieważył nauczyciela itp. W efekcie tego przy następny kontakcie z sądem dostaje od sędziego kolejną "ostatnią szansę" i kolejną i kolejną.. itd. Ofiary pobić czuja się zagrożone bo dzieciak buja się po szkole (nie można go relegować bo jest z rejonu). Żyje w poczuciu bezkarności więc dalej się nie uczy, zawala kolejne klasy. Długo by o tym pisać więc w nast. komentarzu kilka przykładów.