Szwejk, Janosik i polskie euro

Szwejk, Janosik i polskie euro

Dodano:   /  Zmieniono: 

W Polsce mamy permanentny deficyt budżetowy albo ukrywane zadłużenie niezależnie, czy gospodarka rośnie o 5 proc., czy o 1 proc. Przyczyną jest niezdolność klasy politycznej do restrukturyzacji wydatków państwa. A przecież kluczowym warunkiem członkostwa w strefie euro jest zrównoważenie dochodów i wydatków budżetu sektora publicznego w średnim okresie, czyli deficyt nie wyższy niż 3 proc. PKB w recesji i nadwyżka budżetowa w okresie koniunktury. Polsce nie „grozi” zatem wprowadzenie euro w najbliższych latach, więc banki mogą spać spokojnie, realizując zyski z wymiany walut i wyższych stóp procentowych w kraju niż w strefie euro. Nie poniosą też kosztów zastąpienia złotego przez euro, które Deloitte na podstawie danych ze Słowacji szacował na 0,2 proc. PKB, czyli ok. 1 mld euro.

A właśnie przykład Słowacji powinniśmy uważnie przeanalizować. Zawsze była słabsza gospodarczo i społecznie od Czech. Jednak to Słowacja, a nie Czechy czy Polska, przyjęła euro w szczycie globalnego kryzysu finansowego w 2009 r. W efekcie, w latach 2008-2014 jej skumulowany wzrost gospodarczy wyniósł ponad 7 proc., gdy Czech spadł o 0,3 proc., a inflacja w obu krajach wynosiła tyle samo, bo średnio 2,1 proc. rocznie (2,8 proc. w Polsce).

Dla zwolenników porównywania transgranicznych zakupów w eurozonie i poza nią – w tym polityków z koszykami – kilka danych: np. jeden kilogram mąki na Słowacji i w Czechach kosztuje tyle samo, bo 0,5 euro, (w Polsce równowartość 0,58 euro), cena kurczaków też jest zbliżona, podobnie jak większości towarów spożywczych (w Polsce są generalnie tańsze). Ale na Słowacji dużo tańszy niż w Czechach jest sprzęt gospodarstwa domowego. Tańsze niż w Polsce, zarówno w Czechach, jak i na Słowacji, są wszelkie używki. Ceny detaliczne zawierają jednak podatki, w tym VAT i akcyzę, więc politycy epatujący różnicami w cenach towarów powinni wziąć pod uwagę, że sami te podatki przegłosowywali.

Rynkowe wynagrodzenia brutto (wyrażone w euro) na Słowacji od 2008 r. wzrosły o 17 proc., podczas gdy w Czechach i Polsce tylko o 4-5 proc. Wcześniej Słowacy zarabiali mniej niż Polacy, a obecnie zarabiają więcej i poziomem zarobków zbliżają się do Czechów. W tym okresie czeska korona, podobnie jak polski złoty, osłabiła się wobec euro o prawie 5 proc., choć czeska gospodarka była w recesji, a polska rosła szybciej niż słowacka. Zmienność kursu walutowego nie przysparza więc bogactwa Polakom ani Czechom, ale stabilność euro zwiększa majętność Słowaków.

Te fakty powinny być w Polsce opowiadane powszechniej niż anegdoty o sprytnym Szwejku (moja ulubiona to handel psami) i bajki o dzielnym Janosiku wspomagającym ubogich (co najwyżej atrakcyjne góralki). Może wtedy dotarłoby do świadomości Polaków, że w euro dorobią się szybciej i bezpieczniej niż w złotych. �

*Członek zarządu Deloitte Consulting, wcześniej m.in. dyrektor zarządzający Grupy PZU, ekonomista CASE, współautor programu rządzenia Polską powstałego pod egidą Jana Rokity

Więcej możesz przeczytać w 17/2015 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.