Populistyczna licytacja na emerytalną hojność

Populistyczna licytacja na emerytalną hojność

Dodano:   /  Zmieniono: 

Kanadyjska Elora, miejscowość w Ontario, na zachód od Toronto. W Wendy’s obsługuje mnie pani, która na oko ma 75 lat. Obok niej druga w podobnym wieku. Gdy miejscowi mówią, że to normalna sytuacja, jeszcze bardziej niż zwykle irytuje mnie polska licytacja na obniżanie wieku emerytalnego. Przoduje w niej PiS, który być może na tym populistycznym postulacie zbuduje poparcie w najbliższych wyborach, ale psuje państwo.

Nie ma argumentów, by nie podnosić wieku emerytalnego – demograficznych, finansowych, społecznych, historycznych czy sprawiedliwościowych.

Zacznijmy od nakreślenia obrazu, w jakim miejscu jesteśmy. Niewiele osób zdaje sobie sprawę z trzech druzgocących danych. Na 30 mln Polaków, którzy ukończyli 18 lat, 9,4 mln otrzymuje emerytury lub renty. W efekcie co trzecią złotówkę wydawaną przez sektor finansów publicznych przeznaczamy na te świadczenia. To oszałamiająca kwota ponad 220 mld zł rocznie. Ktoś może powiedzieć, że tak samo robią inni. Otóż nie. Jak wynika z danych OECD, nasz kraj przeznacza na emerytury, biorąc pod uwagę wiek populacji, najwięcej (sic!) pieniędzy na świecie.

Wydajemy na nie prawie 12 proc. PKB. Średnia dla krajów tej organizacji to 7,8 proc. Nie byłoby w tym jeszcze nic niepokojącego, gdyby nie porównanie tej kwoty ze strukturą wiekową poszczególnych społeczeństw. Polska wciąż ma dość młodą populację – odsetek osób w wieku powyżej 65 lat w stosunku do liczby osób w wieku produkcyjnym wynosi 21,6 proc. Innymi słowy: na cztery osoby w wieku zdolności do pracy przypada zaledwie jedna w wieku 65+. To całkiem niezły wynik – średnia dla OECD wynosi 25,5 proc., a na przykład w Grecji, Francji, Belgii, Finlandii, Estonii, Szwecji wskaźnik ten oscyluje wokół 30 proc. Najwięcej starszych osób jest w Japonii (42,2 proc.) i w Niemczech (34,8 proc.).

Jeśli jednak zestawimy dane o wieku Polaków z tym, ile pieniędzy wydajemy na świadczenia dla starszych osób, okazuje się, że jesteśmy rekordzistami świata. Sfinansowanie każdego punktu procentowego populacji starszych osób pochłania w naszym kraju 0,55 pkt proc. PKB. W socjalnej Grecji ten wskaźnik wynosi 0,41 pkt proc., w Niemczech – 0,32 pkt, w równie zamożnych Norwegii, Szwajcarii czy Kanadzie – ok. 0,2 pkt. To o ponad połowę mniej niż w Polsce. W efekcie takiej polityki pozbawiliśmy wsparcia młodych Polaków. Bo kołdry nie da się rozciągać w nieskończoność.

Wszystkim oburzonym tym wywodem – już widzę komentarze pod tytułem: dureń nie wie, co mówi, przecież ci ludzie zapracowali na swoje świadczenia – chciałbym przypomnieć, że:

– gdy Bismarck przyjmował w latach 80. XIX w. ustawy dające początek państwowym emeryturom, prawo do nich było zarezerwowane dla 70-latków. Emerytura to świadczenie wypłacane ze względu na niemożność pracy w podeszłym wieku, a nie bonus dla stosunkowo młodych osób,

– wiek emerytalny, mimo krótszego życia, w latach 70. poprzedniego wieku był wyższy niż obecnie,

– niemal wszystkie kraje OECD, w większości od nas bogatsze, mają wiek emerytalny 67 lat dla obojga płci lub są w trakcie dochodzenia do tego poziomu,

– emerytura jest dla gospodarki stratą – wymaga opodatkowania bieżących dochodów. Im publiczny system jest skromniejszy, tym lepiej dla rozwoju,

– żyjemy coraz dłużej, przeciętnie co pięć lat nasze życie wydłuża się o rok,

- starsi nie zabierają pracy młodym – to mit. Liczba miejsc pracy nie jest w gospodarce reglamentowana i najlepiej dla niej, jeśli pracują wszyscy, którzy mogą,

– duża liczba emerytów najbardziej szkodzi młodym – by wypłacić świadczenia, trzeba wyżej opodatkować ich pracę,

– ZUS jest żywym trupem (nie mówiąc o KRUS czy systemie mundurowych), a jeśli będziemy udawać, że stać nas na wypłacanie świadczeń 60-letnim kobietom, za chwilę nie będzie w ogóle żadnych wypłat,

– w 2013 r. rozpoczęło się w Polsce demograficzne tsunami. Ujemny przyrost naturalny wyniósł blisko 20 tys., do tego nie mamy polityki imigracyjnej, z kraju wyjechało ok. 1,5 mln głównie młodych osób. A to demografia decyduje o kondycji systemu emerytalnego. Najbardziej przeciw obniżaniu wieku emerytalnego powinni protestować młodzi – ci sami, którzy tak licznie wsparli kandydata PiS na prezydenta. To oni poniosą najbardziej dotkliwe konsekwencje realizacji tej szkodliwej propozycji – teraz zapłacą wyższe podatki na emerytów, w przyszłości nie zobaczą obiecywanych świadczeń. Może powinni głośniej o tym mówić. ■

Więcej możesz przeczytać w 29/2015 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.