Czy niemiecka firma dostarczała materiały do ataków chemicznych w Syrii?

Czy niemiecka firma dostarczała materiały do ataków chemicznych w Syrii?

Ewakuacja po ataku chemicznym w Syrii, Idlib, 5 kwietnia 2017 roku
Ewakuacja po ataku chemicznym w Syrii, Idlib, 5 kwietnia 2017 roku Źródło: Newspix.pl / ABACA
Znane i w Polsce hasło „chemia z Niemiec” nabiera nowego znaczenia. Prokuratura w Essen prowadzi śledztwo przeciw koncernowi Brenntag, który miał dostarczać Assadowi surowców do produkcji gazów bojowych.

No i mamy kolejny przykład, jak cywilizowane kraje Zachodu, mające na co dzień gęby pełne pięknie brzmiących frazesów, po cichu łamią zasady, które same ustanawiają i próbują wymuszać na innych. Nie przebrzmiał jeszcze skandal z pomocą Francuzów i Niemców w zniesieniu przez Radę Europy sankcji wobec Rosji a już na horyzoncie mamy kolejną aferę. Okazuje się, że firma Brenntag, jeden z największych dostawców surowców farmaceutycznych na świecie, wysłał w 2014 roku do Syrii chemikalia, z których można wytwarzać także gazy paraliżujące, takie jak Sarin i VX.

Obie te trucizny były wedle ONZ używane przez władze syryjskie wobec rebeliantów próbujących obalić rządy Bashara al Assada. Jego wojska przeprowadziły 32 takie ataki, w których zginęły tysiące ludzi, głównie cywilów z terenów objętych walkami. Dostawy surowców z Niemiec pojawiły się w Syrii tuż po tym, jak władze tego kraju przekazały inspektorom ONZ ponad tysiąc ton bojowych gazów. Mimo to ataki z użyciem trucizn trwają praktycznie cały czas.

Firma Brenntag, z siedzibą w Essen twierdzi, że dostawy do Syrii przeprowadzone zostały zgodnie z prawem przez szwajcarski oddział koncernu działającego w 76 krajach świata i zatrudniającego ponad 16 tysięcy pracowników. Biuro prasowe firmy upiera się, że dostawy do Syrii nie naruszały nałożonych przez UE restrykcji na eksport do objętego wojną domową kraju i przeznaczone były do produkcji środków przeciwbólowych a nie trucizn bojowych.

Wątpliwości wobec transakcji rozstrzygnie sąd, bo sprawę bada już prokuratura w Essen. Z wizerunkowego punktu widzenia to jednak jest katastrofa. Już nie chodzi nawet o to, że Niemcy i gazy trujące ludzi kojarzą się nie najlepiej. Chodzi o podwójne standardy zachowania, zjawisko nagminne w przypadku krajów takich jak Niemcy czy Francja i równie nagminnie ignorowane. No bo jak to wygląda, żeby wiodąca niemiecka firma była zamieszana w zbrodnie Assada wobec cywili, które napędzały falę migracyjną, przelewającą się przez Europę kilka lat temu? Ileż wtedy w Niemczech było jęków nad brakiem solidarności niektórych państw Europy, w tym także Polski, ile lamentów nad biednymi dziećmi, tonącymi w morzu podczas próby ucieczki z syryjskiego piekła. I proszę! Teraz może okazać się, że wykrzykujący te apele moraliści sami mieli udział w tworzeniu tego piekła a nawet czerpali z tego zyski. Znane w Polsce niesławne hasło „chemia z Niemiec” nabiera nowego, globalnego znaczenia.

Czytaj też:
Tajna baza wojskowa w Rosji. To w niej szkoleni są najemnicy wysyłani do Syrii?

Źródło: Wprost