Jerzy Stuhr: Okazuje się, że to modlitwa była

Jerzy Stuhr: Okazuje się, że to modlitwa była

Jerzy Stuhr
Jerzy StuhrŹródło:Newspix.pl / Stanislaw Krzywy
– Nie mam wobec kościoła oczekiwań. Czasem zapamiętam głos jakiegoś hierarchy, który mi nie odpowiada, ale nie przejmuje mnie to. Wszystko już było – mówi Jerzy Stuhr, aktor i reżyser.

Chodzi pan do kościoła tylko w poniedziałki?

Byle nie w niedzielę. Wolę chodzić w tygodniu, bo wtedy kościół jest pusty.

Dlaczego woli pan pusty kościół?

W takim najlepiej potrafię się skupić. A po drugie, jak jestem w pełnym kościele, to wszyscy się na mnie gapią. I komentują, a szczególnie jak jestem na wsi: nie poszedł do spowiedzi, do komunii, pewnie dużo grzechów, wiadomo, artyści. Nie lubię być pod pręgierzem spojrzeń akurat w tym miejscu, wystarczy, że co wieczór jestem pod pręgierzem spojrzeń widowni w teatrze. Dlatego chodzę sobie do pustego kościoła i wtedy czuję więź z Bogiem. Niedawno opowiadałem księdzu Andrzejowi Lutrowi, z którym wspólnie napisaliśmy książkę („Myśmy się uodpornili. Rozmowy o dojrzałości”, red.), że w czasie choroby wyznaczałem sobie trasy, które muszę przejść, i zawsze była to trasa do kościoła. Dochodziłem tam zasapany, siadałem w pustej ławce. Ksiądz pyta: i co pan wtedy robił? Nic szczególnego, myślałem o rodzinie, o dzieciach. A on mówi: czyli pan się modlił. To była modlitwa, okazuje się. Dlatego lubię puste kościoły.

Nie oczekuje pan wskazówek, jak żyć?

Nie. Od ósmego roku życia byłem ministrantem. Dzięki temu precyzyjnie oddzielam teatr w kościele od wiary i nie mieszam tych dwóch kwestii. W kościele zazwyczaj robi się spektakl. Wiara jest gdzie indziej.

Nie łączy pan wiary z kościołem?

Żeby być ścisłym: czasem tak, gdy oglądam tam wielkie dzieła. Byłem niedawno w kościele San Pietro in Vincoli, czyli św. Piotra w Okowach w Rzymie. Są tam łańcuchy, w które zakuty był św. Piotr, kiedy był więziony w Jerozolimie. No, te łańcuchy, to jest jednak teatr. Ale kolumny w tym kościele pochodzą z rzymskiej świątyni, która stała wcześniej na tym miejscu. I to już robi wrażenie.

Bo?

Bo to jest autentyczne. A łańcuchy? Można spreparować. Również we Włoszech jest relikwia, chyba najświętsza ze wszystkich. Napletek Chrystusa. Pozostał po obrzezaniu i nie wstąpił z Chrystusem do nieba. To jeszcze nic, są też inne kościoły, które przyznają się do posiadania tego napletka. No widzi pani, znam ten teatr kościelny.

Cały wywiad dostępny jest w 51/2019 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.