„Wielki przełom" w leczeniu koronawirusa? Ekspert: „Boję się, że lekarze zaczną podawać ten lek pacjentom”

„Wielki przełom" w leczeniu koronawirusa? Ekspert: „Boję się, że lekarze zaczną podawać ten lek pacjentom”

Lekarstwa, zdjęcie ilustracyjne
Lekarstwa, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Fotolia / fot. kriina2000
Jeśli WHO tak zachwyca się tym „odkryciem” i nazywa przełomem w leczeniu COVID-19, to obawiam się, czy nie szykuje się kolejna kompromitacja tej organizacji. Boję się, że lekarze w szpitalach jednoimiennych, którzy nie mają doświadczenia z chorobami zakaźnymi, zaczną stosować sterydy we wczesnych stadiach COVID-19, co może być fatalne w skutkach dla pacjenta - mówi prof. Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych.

Po ogłoszeniu wyników badań zespołu z Uniwersytetu Oksfordzkiego WHO ogłosiła „naukowy przełom” w poszukiwaniu leku na COVID-19, a brytyjski minister zdrowia zapowiedział, że deksametazon będzie podawany chorym na COVID-19. Internet huczy o wielkim przełomie w leczeniu COVID. Mamy przełom?

Mówi pani „wielki przełom” w cudzysłowie? Deksametazon już od marca znajduje się w naszych rekomendacjach (Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych), ale stosowany jako leczenie wspomagające. W historii chorób zakaźnych w każdej chorobie próbowano stosować glikokortykosteroidy. W chorobach wirusowych kończyło się to co najwyżej na roli wspomagającej, a często okazywało się, że mogą być szkodliwe. Ta grupa leków działa przeciwzapalnie, ale jednocześnie ma efekt immunosupresyjny, czyli osłabiający odporność. Zastosowane w okresie, gdy wirus się namnaża, może spowodować nasilenie namnażania wirusa. Ze względu na to deksametazon może być stosowany tylko u pacjentów, u których wirus już się nie namnaża, ale zmiany w płucach są tak zaawansowane, że pacjent musi zostać podłączony do respiratora i praktycznie nie mamy już nic do stracenia. Takie postępowanie zaleca Polskie Towarzystwo Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych w rekomendacjach opublikowanych 31 marca i aktualizowanych 8 czerwca 2020.

Skąd więc ten entuzjazm WHO i w Wielkiej Brytanii, przełom w mediach?

Jeśli to prawda, że WHO zachwyca się tak tym „odkryciem” i nazywa to przełomem w leczeniu COVID-19, to obawiam się, czy nie szykuje nam się kolejna kompromitacja tej organizacji. Spójrzmy obiektywnie, na dzień dzisiejszy nie opublikowano żadnych wyników badań. To, co wiemy, to krótkie oświadczenia badaczy zastrzegających, że prezentują wyniki wstępnej analizy danych. Zresztą z tych komunikatów wynika, że potwierdzili to, co my zalecamy już od 31 marca, czyli że stosowanie deksametazonu przynosi jakiś efekt tylko u chorych w stadium głębokiej niewydolności oddechowej, a nie ma sensu u około 95 proc. chorych z łagodniejszymi postaciami choroby. Nie mówmy więc o żadnej rewolucji. W leczeniu aktywnych zakażeń wirusowych skuteczne mogą być tylko leki przeciwwirusowe. Przestrzegam przed stosowaniem leku u chorych z aktywną chorobą wirusową.

W przypadku COVID-u ciągle zaskakuje mnie to, że zapomina się o wiedzy pokoleń lekarzy chorób zakaźnych: o rzeczach, które przećwiczono na wielu zakażeniach. Każdy chce dostać Nobla i na nowo „odkrywa koło”.

Kolejny raz ogłoszony został przełom. Gdy kiedyś wreszcie będzie, nikt w niego nie uwierzy…

Przełom w leczeniu będzie wtedy, gdy pojawi się lek o wysokiej aktywności przeciwwirusowej, który zahamuje namnażanie się wirusa. Boję się, że lekarze w szpitalach jednoimiennych, którzy nie mają doświadczenia z chorobami zakaźnymi, zaczną stosować glikokortykosteroidy we wczesnych stadiach COVID-19, a to będzie duży błąd z możliwymi konsekwencjami dla pacjenta. Glikokortykosteroidy są „oszustami”, bo powodują bardzo szybką, złudną poprawę samopoczucia pacjenta, ale jednocześnie mogą nasilić replikację wirusa.

Obawia się pan że lekarze w szpitalach jednoimiennych, którzy leczą chorych na COVID-19, mogą tego nie wiedzieć?