„Wybór wcale nie był trudny”. Iwona Blecharczyk odsłania kulisy pracy „Trucking girl”

„Wybór wcale nie był trudny”. Iwona Blecharczyk odsłania kulisy pracy „Trucking girl”

Iwona Blecharczyk
Iwona Blecharczyk Źródło: Newspix.pl / Michal Piesciuk
– Człowiek, który wchodzi w ten zawód, musi mieć w sobie coś z wojownika – opowiada zawodowy kierowca ciężarówki Iwona Blecharczyk w wywiadzie dla Wprost.pl. To jej firma Mattel przyznała tytuł „Barbie Shero”, a co za tym idzie, stała się ambasadorką akcji pomagającej dziewczynkom uwierzyć, że mogą osiągnąć każdy cel, o którym zamarzą. Iwona Blecharczyk w książce „Trucking girl. 70-metrową ciężarówką przez świat" opisała, jak wygląda praca zawodowego kierowcy od kulis oraz jaką życiową lekcję dała jej wykonywana profesja.

Magdalena Frindt, Wprost.pl: Kobieta jako zawodowy kierowca ciężarówki – czy taki widok wciąż dziwi, a ze stereotypowym podejściem do tej kwestii trzeba walczyć?

Iwona Blecharczyk: To zależy gdzie. Moje doświadczenie pokazuje, że w transporcie specjalistycznym już od dawna nikt nie dziwi się na mój widok, ale to mały i zamknięty świat, w którym wszyscy się znają. W transporcie „standardowym" ludzie wciąż czasami są zaskoczeni, a jadąc ulicami miast, kierowcy samochodów osobowych często uśmiechają się, podnosząc kciuk w górę.

Ale za to już na przykład w Turcji, którą odwiedziłam ciężarówką w ramach nagrywania mojego programu „Przygody Truckerki" w firmach, gdzie się rozładowywałam i ładowałam, spotkałam się z ogromnym szokiem z jednej strony, ale i podziwem z drugiej. Kierowcy dziwili się, że potrafię cofać i że jeżdżę sama. Z tego, co udało mi się dowiedzieć, kobiety w Turcji nie jeżdżą ciężarówkami. W Europie jest teraz znacznie więcej kobiet za kierownicą, niż gdy ja zaczynałam karierę blisko dekadę temu. Wtedy byłam raczej dziwolągiem, szukałam pracy przez ponad sześć miesięcy i zaproszono mnie tylko dlatego, że firma posiadała trzy wakaty w różnych działach - ja miałam wtedy zrobione studia, kursy i licencje.

Dzisiaj firmy szukają pomysłu na to, jak zachęcić jak największą liczbę kobiet do pracy za kierownicą. Kobiety nie tylko są doskonałymi pracownikami, ale bardzo pozytywnie wpływają na morale w firmie. Zresztą widać to w świecie social mediów. Jest wiele fajnych kobiet, które pokazują pracę kierowcy na własnych zasadach, łącząc ją nieraz z wychowaniem potomstwa.

W książce „Trucking girl. 70-metrową ciężarówką przez świat", która na rynku ukazała się nakładem wydawnictwa MUZA, pisze Pani o swojej pracy z wielką pasją. Jednak zawód kierowcy nie był Pani pierwszym wyborem. Wiele wskazywało na to, że zamiast kluczyków będzie Pani częściej trzymała w ręce kredę. Co wpłynęło na tak radykalną zmianę decyzji?

Nie czułam powołania do pracy w szkole i z każdym dniem było mi coraz ciężej poświęcać swój czas na pracę, która nie dawała mi satysfakcji. W końcu zrozumiałam, że to jest ten czas, gdy muszę podjąć decyzję, jak chcę przeżyć swoje życie - standardowo, zgodnie z oczekiwaniami otoczenia jak robot, czy świadomie, pełną piersią, w zgodzie ze sobą - nawet jeżeli będzie mnie to bardzo dużo kosztować. Byłam bardzo ciekawa świata, głodna kontaktu z maszynami i drogi. Wybór wcale nie był trudny. Poświęciłam mojej drodze cały rozdział w książce.

Brak regularności, zamiana dnia z nocą, rozłąka z bliskimi. Osoby, które patrzą z boku na pracę kierowcy zawodowego, mogą zamiast zalet dostrzegać głównie jej niedogodności. Jakie cechy trzeba posiadać, aby ta praca mogła przynosić satysfakcję?

To rzeczywiście bardzo specyficzny zawód, który pochłania całkowicie życie prywatne. Kierowca zawodowy w jakimś sensie oddaje władzę nad swoim życiem firmie, dla której pracuje. To ogromne wyrzeczenie i jeżeli ktoś decyduje się na takie, powinien się upewnić, że lubi spędzać długie godziny za kierownicą sam ze sobą, kocha ciężarówki, jest na tyle dobrze zorganizowany, że gdy w trasie zdarzy się przestój, będzie potrafił wykorzystać szansę i dotrze w ciekawe miejsca turystyczne w okolicy.

Oprócz tego człowiek, który wchodzi w ten zawód, musi mieć w sobie coś z wojownika. Musi być odporny na stres typowo zawodowy, czyli związany z jednej strony z np. godzeniem napiętych terminów i sytuacją na drodze, ale też z drugiej strony związany z codziennym życiem kierowcy i np. kombinować, jak zrobić zakupy żywieniowe w trasie, podczas gdy większość sklepów wystawia na parkingach zakaz wstępu dla samochodów ciężarowych, czy też pogodzić się ze spartańskimi warunkami sanitarnymi na stacjach benzynowych, firmach czy parkingach.

instagram

Czy da się opisać typowy dzień z życia kierowcy? Jakie obawy, ale także radosne chwile spotykają osoby pracujące za kółkiem? W książce wspomniała Pani o tym, że nie zawsze słucha się wskazań tachografu, a intuicji i ma to związek z kwestią bezpieczeństwa.

Praca kierowcy może być bardzo różna w zależności od tego, z czym się jeździ i gdzie. Czasami spędza się cały dzień na gonitwie na załadunek czy też rozładunek, innym razem czeka się godzinami na obsługę „na firmie", a jeszcze innym po prostu jedzie się cały dzień. Jednak co łączy kierowców, to stanie w korkach, problem z dostępem do sanitariatów i ogromny stres związany z poszukiwaniem wolnego miejsca na noc. Parkingi przy autostradach w większej części Europy są zawsze przeładowane, przez co kierowcy nie raz już dwie godziny wcześniej zaczynają zjeżdżać na każdy kolejny parking by i tak skończyć pracę z przekroczonym czasem jazdy.

Europa staje się coraz bardziej niebezpieczna, dlatego tak ważne jest dla kierowcy znalezienie bezpiecznego miejsca, gdzie nie będzie musiał obawiać się o własne zdrowie czy towar, który wiezie. Dla kobiety kierowcy ryzyko jest jeszcze większe. Ale po drugiej stronie są te radosne momenty, gdy udaje się zwiedzić jakieś ciekawe miejsce w przerwie pomiędzy ładunkami, zobaczyć piękne widoki, jechać górskimi szlakami, zjeść regionalne egzotyczne potrawy, czy też spędzić weekend na plaży... A czasami wystarczy piękny wschód słońca w trasie.

Napisała Pani, że dzięki swojej pracy uwolniła się Pani od pokus świata, przywiązania do rzeczy materialnych. To powoduje większe skupienie się na teraźniejszości oraz poświecenie temu, co naprawdę ważne, a co za tym idzie przewartościowanie swojego życia?

To prawda. Nauczyłam się też żyć w ciągle zmieniającej się rzeczywistości i kolejna zmiana planu na ostatnią chwilę wcale mnie nie stresuje. Nabrałam dystansu do całego życia i rzeczywiście skupiam się na tym, co dla mnie ma największe znaczenie na ten moment. Dzięki mojemu dość ascetycznemu trybowi życia mam wrażenie, że moja potrzeba posiadania coraz większej ilość dóbr jest mocno wyhamowana.

Większość czasu a w zasadzie życia spędzam w kilkumetrowej kabinie, która wymusza na mnie ogromną oszczędność w doborze przedmiotów. Takie życie sprawia, że przed zakupem zadaję sobie częściej pytanie, czy ja tego potrzebuję. Choć tak jak każdy mam słabość do kupowania kilku określonych rzeczy, typu elektronika czy ubrania robocze.

Pandemia koronawirusa odbiła piętno na wielu branżach. Jak rozprzestrzeniający się wirus wpłynął na zawodowych kierowców?

Przy pierwszej fali wirusa chyba największą zmorą kierowców okazał się być całkowity brak dostępu do sanitariatów w pracy, wszędzie - nie tylko na stacjach benzynowych, ale także w firmach załadunkowych, gdzie spędzają sporo czasu. Umożliwienie kierowcom zadbania o podstawowe rzeczy nie tylko odróżni nas od krajów trzeciego świata, ale również wpłynie pozytywnie na bezpieczeństwo na drodze. (…) Jak będzie wyglądać sytuacja podczas drugiej fali? Trudno zgadnąć, ale mam nadzieje, że firmy wykorzystają wypracowane procedury i tym razem nie będzie już takiego szoku.

„Gdy raz staniesz się człowiekiem drogi, ona upomni się o ciebie. Możesz walczyć, ale to ona wygra. Ja z tym już nie walczę. Szukam tylko sposobów na to, żeby nawet ta sama droga była całkiem nowym doświadczeniem" – można przeczytać w „Trucking girl". Jakie są Pani najbliższe plany? Gdzie – dosłownie i w przenośni – jest kolejny przystanek?

Po dziewięciu latach pracy non stop w transporcie mam wrażenie, że największym wyzwaniem dla kierowcy jest utrzymanie się w dobrej kondycji psychofizycznej. To taki podstawowy, długodystansowy cel. A jeżeli chodzi o te trochę „wyższe zawodowe”, to od kilku lat myślę o tym, żeby pojechać na Syberię ciężarówką, najchętniej zimą. Jestem wielką fanką ekstremalnych wyzwań z ciężarówką w tle. Ale póki co mamy bardzo nieprzewidywalne czasy i trudno jest przewidzieć, kiedy nadarzy się realna szansa na to, by to zrobić.

Bardzo chciałabym też rozpocząć pracę nad drugą serią mojego programu pod tytułem: „Przygody Truckerki”. Jestem otwarta na to, co przyniesie przyszłość i nauczyłam się szybko chwytać okazję oraz nie przywiązywać zbytnio do planów. Świat transportu jest bardzo dynamiczny.

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję.

Czytaj też:
„Epidemia to taki stan wojny”. Wstrząsająca opowieść o walce z COVID-19