Efekt „Gambitu królowej”: Polacy oszaleli na punkcie szachów. „Takiego boomu nie mogliśmy się spodziewać”

Efekt „Gambitu królowej”: Polacy oszaleli na punkcie szachów. „Takiego boomu nie mogliśmy się spodziewać”

Kadr z serialu „Gambit królowej”
Kadr z serialu „Gambit królowej”
Mistrz Świata, Magnus Carlsen, w Norwegii ma status gwiazdy. Świetnie zarabia, ma sponsorów, kiedyś otwierał nawet mecz Realu Madryt, rozgrywał partię z Markiem Zuckerbergiem, czy Billem Gatesem. W Polsce nie jest kolorowo. Najwyższa wygrana na mistrzostwach kraju to 20 tysięcy złotych. W tym roku było nawet mniej, 15 tysięcy. Ale mam nadzieję, że po serialu „Gambit królowej” i to się zmieni, że pojawi się więcej sponsorów i nagrody w końcu będą proporcjonalne do pracy, jaką szachiści wkładają – mówi Adrianna Staniszewska, trenerka znana jako „Pani od szachów”.

„Gambit królowej” obejrzano w 62 mln domów na świecie, co czyni go najpopularniejszym miniserialem w historii Netfliksa. Na punkcie gry w szachy ludzie oszaleli. Podobno sprzedaż szachów na eBay’u wzrosła o 273 procent…

Od jakiegoś czasu szachy wracały do łask. W przedszkolach prywatnych bardzo często pojawiają się jako zajęcia dodatkowe. Przynajmniej w Warszawie, czy w większych miastach. Kilka lat temu, gdy otworzyłam swoją firmę, bywało, że rodzice na hasło „szachy dla przedszkolaków” reagowali alergicznie, bo myśleli, że chodzi o to, by „wytrenować im geniuszy”. Dopiero potem, gdy okazywało się, że szachy to także świetna zabawa przy okazji wspomagająca rozwój, zmieniali zdanie.

Jednak boomu, z jakim mamy do czynienia dzisiaj, nie mogliśmy się spodziewać. Dziś przedszkolne grupy, które prowadzę, są wypełnione.

A co z państwowymi placówkami?

I tam pojawiają się szachy. Polski Związek Szachowy prowadzi specjalny program dla szkół i przedszkoli. Szkolą nauczycieli, by ci mogli prowadzić w swoich placówkach zajęcia, taki „przedmiot”.

Wróćmy na moment do serialu. Pani też, kładąc się spać, wyobraża sobie partie, ustawienia, sekwencje ruchów? Rozgrywa pani partie w głowie?

Każdy szachista umie to robić, naprawdę. Kiedy kończymy partię, odchodzimy od stolika po przegranej, często przed oczami pojawia się obraz i myśli w stylu „kurczę, mogłam to zrobić tak i tak”.

„Zobaczenie” w ten sposób dwudziestu ruchów do przodu jest ekstremalnie trudne, ale obmyślenie kilku – już nie. Poza tym możemy siedzieć obok siebie, nie mieć szachownicy i bierek szachowych, i rozegrać normalną partię. W głowie.

Artykuł został opublikowany w 44/2020 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.