Agnieszka Dziemianowicz-Bąk o kobietach w polityce: Nadal zdarzają się próby dyskredytowania

Agnieszka Dziemianowicz-Bąk o kobietach w polityce: Nadal zdarzają się próby dyskredytowania

Agnieszka Dziemianowicz-Bąk
Agnieszka Dziemianowicz-Bąk Źródło:Newspix.pl / Grzegorz Krzyzewski / Fotonews
Każdej posłance niezależnie od tego, z jakiej strony politycznej się wywodzi, przynajmniej raz, a w większości więcej, zdarzyło się usłyszeć oskarżenie, że jest niekompetentna, bo jest kobietą, że się nie zna albo przeciwnie, że może i się zna, ale przez to zachowuje się mało kobieco i to źle – powiedziała Agnieszka Dziemianowicz-Bąk w wywiadzie dla „Wprost”. Posłanka Lewicy opowiedziała również o zainaugurowanym w Dniu Kobiet projekcie „Kobiety budują”.

Magdalena Frindt, „Wprost”: W Dniu Kobiet oczy opinii publicznej w szczególny sposób są zwracane na kobiety. Czy łatwo jest być kobietą w polityce?

Agnieszka Dziemianowicz-Bąk: Polityka ogólnie nie jest łatwym miejscem do bycia. Jest sferą ciągłej walki, nieustannego sporu, z bardzo krótkimi epizodami zgody i porozumienia ponad podziałami. Natomiast na pewno to, że kobiet jest coraz więcej w polityce – politykę zmienia na lepsze. Zarówno pod kątem spraw, które są do debaty wprowadzane, jak również stylu prowadzenia polityki. Dla mnie szczególnie cenne jest to, że w obecnym Sejmie tak wiele jest posłanek wywodzących się z ruchów społecznych, w tym tych walczących o prawa kobiet. My rozumiemy, że nie ma przepaści między polityką parlamentarną, a tym co dzieje się poza parlamentem; że polityka to nie tylko Sejm, nie tylko ustawy, ale i postulaty zgłaszane przez obywatelki, to także protesty, demonstracje.

Oczywiście jest mnóstwo wyzwań związanych z byciem kobietą w polityce, ale są także takie kwestie jak solidarność, poczucie, że jest się z działaczkami, środowiskami kobiet, które walczą o to samo, tylko innymi drogami niż sejmowa. To nam daje ogromne wsparcie.

Wciąż mówi się o tym, że kobiety coraz śmielej wchodzą do polityki. Jednak patrząc np. na obsadę stanowisk ministerialnych w polskim rządzie, to wciąż kobiet jest mało.

Mamy jedną kobietę w rządzie. To z całą pewnością nie jest obraz, jaki chciałoby się widzieć w polityce w XXI wieku, w 2021 roku, w samym sercu Europy. Oczywiście kobiet jest wciąż za mało także w samym Sejmie. Dlatego wciąż aktualne są takie postulaty jak wprowadzenie parytetu na listach wyborczych, łącznie z najlepszymi, najbardziej „biorącymi” miejscami.

To narzędzia, po które trzeba sięgać, żeby polityka była, nawet nie o to chodzi, że bardziej kobieca; tylko, żeby bardziej odpowiadała faktycznemu kształtowi społeczeństwa, bo przecież połowa polskiego społeczeństwa, to kobiety. I tak powinno być również w Sejmie, w rządzie, w ważnych instytucjach państwowych.

A jak Pani uważa, czy kobiety spotykają się z gorszym czy lepszym traktowaniem w Sejmie? Czy w ogóle jesteśmy już na takim etapie, że tego typu rozważania są niepotrzebne?

Bywa różnie. Wiele zmieniło się w ciągu ostatnich dziesięcioleci. Na pewno bycie polityczką nie jest już tak trudnym zadaniem, jakim było kiedy moje starsze koleżanki po raz pierwszy wchodziły do Sejmu. Ale nadal zdarzają się próby dyskredytowania kobiet czy elementy seksizmu albo po prostu wykorzystywania w rywalizacji politycznej nie argumentów merytorycznych, ale patriarchalnych schematów kulturowych.

A czy Pani doświadczyła takich sytuacji?

Jestem pewna, że wszystkie doświadczyłyśmy. Ja też. Każdej posłance niezależnie od tego, z jakiej strony politycznej się wywodzi, przynajmniej raz, a w większości więcej, zdarzyło się usłyszeć oskarżenie, że jest niekompetentna, bo jest kobietą, że się nie zna albo przeciwnie, że może i się zna, ale przez to zachowuje się mało kobieco i to źle.

Kobiety w polityce, tak jak w każdej innej sferze zawodowej, są krytykowane za to, jak wyglądają albo chwalone za to, jak wyglądają – bez różnicy, bo chodzi w tym o to, żeby sedno dyskusji przenieść na kwestie zupełnie pozapolityczne i pozamerytoryczne. Takie zjawiska nadal są obecne, ale im nas jest więcej w polityce, im bardziej się wspieramy, tym łatwiej o zdecydowaną reakcję. Tym częściej głośno mówimy o tym, na co się nie zgadzamy. Ta walka o taką normalność, o zwykły szacunek – nie szczególny szacunek dla kobiet, tylko po prostu wzajemny szacunek dla wszystkich, pomimo różnic politycznych.

Jakie są Pani polityczne plany na dziś, na Dzień Kobiet?

Dziś rano wraz z posłankami Lewicy zaprezentowałyśmy projekt ustawy zmieniający definicję przestępstwa zgwałcenia. To przygotowana w ścisłej współpracy z organizacjami kobiecymi propozycja nowelizacji Kodeksu karnego. Przekaz tej nowelizacji jest jasny: tylko „tak” oznacza zgodę. To jest bardzo ważna zmiana dla kobiet, dla naszego poczucia bezpieczeństwa, także dla ścigania przestępstw zgwałcenia. Chodzi tutaj o to, aby już nikt nie mógł powiedzieć, że gwałtu nie było, bo osoba pokrzywdzona nie dość głośno krzyczała. Tylko, żeby było jasne, że jeżeli nie ma zgody na obcowanie płciowe, czy to wypowiedzianej czy zamanifestowanej w wyraźny sposób, to po prostu nie wolno tego robić. A jeżeli ktoś zignoruje ten brak zgody, to dopuszcza się przestępstwa. To jest pierwszy ważny temat, który dzisiaj poruszyłyśmy.

Czy to jedyna inicjatywa na dziś?

To główna inicjatywa ustawowa, złożenie tego projektu przez posłankę Lewicy Anitę Kucharską-Dziedzic to prezent kobiet lewicy dla Polek – nie tylko na Dzień Kobiet. Ale tak jak wspomniałam, polityka to nie tylko ustawy. Dlatego wraz z wrocławskimi aktywistkami, współpracującymi z moim biurem poselskim zainaugurowałyśmy dziś projekt „Kobiety budują”. To inicjatywa, którą wraz z koleżankami posłankami, ale też z ekspertkami, działaczkami społecznymi będę realizować przez najbliższe kilka miesięcy.

To projekt, w którym z jednej strony chcę docenić ogromną rolę kobiet w walce z kryzysem i pandemią – lekarek, pielęgniarek, nauczycielek, pracownic handlu, tych wszystkich kobiet, które każdego dnia wychodzą do pracy, po to żeby inni mogli bezpiecznie zostać w domu. Chcę pokazać, że kobiety niosą na swoich barkach ten trudny czas, że pomagają przetrwać nam wszystkim ten kryzys. Z drugiej, chcę pokazać, że to właśnie kobiety są w stanie odbudować Polskę po pandemii i kryzysie – swoją wiedzą, doświadczeniem, wrażliwością, solidarnością i współpracą.

Proszę opowiedzieć więcej na temat projektu „Kobiety budują”. Jakie działania Pani przewiduje?

Pierwszym, ważnym elementem będzie cykl otwartych spotkań, debat z Polkami, kobietami, posłankami, polityczkami, ekspertkami, aktywistkami na rozmaite tematy – na temat rynku pracy, związków zawodowych, na temat transformacji energetycznej i walki z kryzysem klimatycznym, na temat edukacji, na temat mieszkalnictwa. Tych tematów jest bardzo wiele, lista zaproszonych przeze mnie kobiet cały czas rośnie i przez najbliższych kilka miesięcy będziemy rozmawiać o tym, co w Polsce po pandemii powinno się zmienić, tak żeby Polska była lepszym krajem do życia dla wszystkich. Bo kobiety naprawdę znają się na rozmaitych sprawach, choć wciąż w polityce czy mediach dominuje przekonanie, że są ekspertkami co najwyżej od praw kobiet. Chcę, żeby ten głos kobiet został usłyszany także w innych sprawach, choć oczywiście o prawach człowieka nie zapominamy.


Zdaniem 68,9 proc. Polaków większy udział kobiet w polityce pozytywnie wpływa na jej jakość – wynika z sondażu, który pracownia United Surveys przygotowała dla „Wprost” z okazji Dnia Kobiet.

Czytaj też:
Anna Siarkowska: Kobieta nie musi starać się być jak mężczyzna