Kiedy lekarzom nie wolno ratować życia... Medycy nieoficjalnie zdradzają nam kulisy ostatnich akcji pomocy migrantom

Kiedy lekarzom nie wolno ratować życia... Medycy nieoficjalnie zdradzają nam kulisy ostatnich akcji pomocy migrantom

„Stop torturom na granicy” – zdjęcia z demonstracji
„Stop torturom na granicy” – zdjęcia z demonstracjiŹródło:Facebook / @femfund
Lekarze gotowi do udzielania wsparcia medycznego poszkodowanym na granicy polsko-białoruskiej wciąż nie mają zgody rządu na to, by wjechać na teren strefy objętej stanem wyjątkowym. O tym, jak dramatyczna jest teraz sytuacja w środku Europy świadczy to, że osoba, która zdecydowała się z nami porozmawiać, ostatecznie nie zgodziła się na autoryzowanie jej wypowiedzi.

Choć w tej sprawie interweniował nawet Prymas Polski abp. Wojciech Polak, to władze wydają się być głuche na krzyki rozpaczy zarówno kilkuletnich dzieci, jak i rozdzierający serce płacz matek całkiem dorosłych osób, których zwłoki pod osłoną nocy wyciągane są z bagien lub zbierane z pól uprawnych – jak w przypadku 24-letniego obywatela Syrii, którego ciało znaleziono 13 października nieopodal Kuźnicy Białostockiej. Młody mężczyzna jest już siódmą ofiarą kryzysu humanitarnego na pograniczu polsko-białoruskim.

7 zgonów, za które nikt nie chce odpowiadać

Rodzina 29-letniego Irakijczyka – pierwszego mężczyzny, który zmarł podczas nielegalnego przekraczania granicy z Unią Europejską nadal czeka na zwrot ciała, by można było je godnie pochować. Nikt dotąd nie zwrócił się do nich z żadną informacją na ten temat – podała stacja TVN24. Matka i siostra zmarłego są zrozpaczone i zupełnie bezsilne, bo do tej pory nie udało się im ustalić żadnych konkretów.

Jak wygląda codzienna praca wolontariuszy i ratowników, którym podobnie jak dziennikarzom ogranicza się możliwość robienia tego, co do nich należy? Osoba, której tożsamości nie ujawnimy, nieoficjalnie zdradziła nam kulisy pracy tych, którzy poświęcają się, by udzielić pomocy medycznej poszkodowanym.

Gdy lekarzom odbiera się prawo do ratowania życia...

Choć wielu z nich nieraz uczestniczyło w zagranicznych akcjach ratunkowych i ma spore doświadczenie w leczeniu poszkodowanych, to ostatnie wydarzenia dogłębnie nimi wstrząsnęły. Po raz pierwszy od lat w środku Europy dochodzi do dramatów, w których bezpośrednią ceną za działania polityków jest ludzkie życie. Tym, którzy przysięgali, by je ratować, odbierane jest jednak prawo do leczenia osób wymagających pomocy.

Ratownicy nie kryją, że jedyny problem, z jakim się obecnie mierzą, to decyzja MSWiA, która zabrania im wkraczania na teren zamknięty. Niestety brak pomocy lekarskiej dla wielu migrantów jest jak wyrok śmierci, mimo że zgonom z powodu chłodu, głodu i wycieńczenia w XXI wieku całkiem łatwo zapobiec.

Prymas Polski apeluje, by medycy mogli ratować życie potrzebującym

Na ulice największych polskich miast w ostatnich dniach wyszły tłumy sprzeciwiające się katastrofie humanitarnej na granicy z Białorusią.

„2,5 godziny drogi stąd ludzie umierają z zimna i wycieńczenia w zamożnym, najedzonym i suwerennym kraju, całkowicie zdolnym do zapewnienia im niezbędnej pomocy” – można było usłyszeć od wolontariuszy z Fundacji Ocalenie podczas demonstracji „Stop torturom na granicy”, która w ostatni weekend odbyła się m.in. w Warszawie.

Poparcie dla działań medyków próbujących dotrzeć do tych, którzy potrzebują leczenia, nie wahał się wyrazić nawet Kościół.

„Mając na uwadze aktualną – dramatyczną jak wiemy – sytuację imigrantów i uchodźców, uważam za gorszący brak porozumienia, które umożliwiałoby podjęcie wspólnych działań na rzecz ratowania ludzkiego życia” – napisał abp. Wojciech Polak w liście do szefa MSWiA.

„Stop torturom na granicy” – zdjęcia z demonstracji

„Mając na uwadze prośbę medyków zwracam się do Pana Ministra o podjęcie konkretnych i pilnych rozmów, które dzięki wspólnym ustaleniom, umożliwią realizowanie koniecznych działań humanitarnych na naszej wschodniej granicy. Ze swojej strony jestem gotowy je wesprzeć i jeszcze raz do nich usilnie zachęcam” – zapewnił Prymas Polski.

Co sądzą na ten temat osoby, które nie wahają się pomagać migrantom, choć zabroniono im zbliżać się do granicy z Białorusią?

– Generalnie liczymy na to, że stanowisko Kościoła w sprawie migrantów na granicy pozwoli nam na to, by można było wjechać na teren objęty stanem wyjątkowym. Mamy nadzieję, że pomoże nam to w tym, by łatwiej było udzielać pomocy tym, którzy tego potrzebują – wyjaśnia nasz informator, którego dopytaliśmy o więcej szczegółów dotyczących tego, co się aktualnie dzieje w pobliżu strefy zamkniętej.

Zdrowie.wprost.pl: Jak w tej chwili wygląda sytuacja na granicy polsko-białoruskiej z perspektywy ludzi udzielających pomocy medycznej poszkodowanym?

Sytuacja jest bardzo dynamiczna, dlatego że wiele elementów ma na nią wpływ – nie tylko temperatura, ale także ilość osób, które ponownie próbują przejść przez granicę. Trudno powiedzieć jednoznacznie, w którą idziemy stronę. Myślę, że dopiero w najbliższych dniach obraz zdarzeń będzie bardziej klarowny.

W mediach społecznościowych było głośno o wsparciu, jakiego udzielili medycy trzem mężczyznom znalezionym w przydrożnym rowie na granicy lasu i przewieźli ich do szpitala w Hajnówce, gdzie obecnie przebywa w sumie 6 migrantów. Jak wyglądała ta akcja ratunkowa?

Znalezione osoby wymagały pilnej interwencji medycznej i zostały hospitalizowane. Nie mamy jednak żadnych informacji na temat ich dalszych losów.

facebook

Jak wygląda udzielanie pomocy migrantom? Czy taka procedura wymaga wykonania np. testów na obecność koronawirusa? Czy ze względu na coraz niższą temperaturę na zewnątrz da się zauważyć wyraźne pogorszenie stanu zdrowia poszkodowanych?

Po pierwsze nasze postępowanie jest typowo standardowe, czyli nie wykonujemy wymazów pod kątem COVID-u. Po drugie obserwujemy, że osoby znajdowane w lesie wymagają nie tylko pomocy medycznej, ale także humanitarnej, bo brakuje im środków umożliwiających przetrwanie na zewnątrz – zarówno odpowiednich ubrań, jak i wyżywienia.

Warto jednak wyraźnie podkreślić, że wcale nie chodzi o to, że dary do nich nie docierają. Zwykle jest tak, że dopiero w momencie, kiedy ich spotykamy okazuje się, że po raz pierwszy mają kontakt z kimś, kto może przekazać im to, co dotąd udało się dla nich zebrać.

Wśród osób pomagającym migrantom są doświadczeni ratownicy, którzy wyjeżdżali udzielać pomocy medycznej w wielu różnych krajach, m.in. w Kazachstanie. Czym różnią się ich doświadczenia z zagranicy w porównaniu do sytuacji, która ma miejsce obecnie na pograniczu polsko-białoruskim?

Nie mieliśmy jeszcze możliwości porównania naszych doświadczeń, ponieważ nasze dyżury są rozłożone na cały miesiąc. W związku z tym niektóre osoby będą miały szansę pojawić się na granicy dopiero za dwa tygodnie. Z naszych prywatnych rozmów wynika jednak, że to, co się obecnie dzieje w Polsce wszystkich z nas dogłębnie porusza.

My się utożsamiamy z naszym krajem i naszym państwem i mamy takie poczucie, że to, co się dotąd widziało na świecie, było gdzieś daleko, a wydarzenia, które miały wówczas miejsce, nie były nam tak bliskie i namacalne, jak teraz. Teraz wszystko dzieje się niemal na naszych oczach i czujemy, że sprawy są w naszych rękach.

Jakie może być rozwiązanie tej sytuacji? Co należy teraz zrobić zdaniem medyków pomagającym poszkodowanym w lasach?

My nie zajmujemy się polityką międzynarodową i nie mamy pojęcia na temat rozwiązań systemowych, które powinny być wdrożone. Jednym głosem mówimy jednak, że bez względu na to, jakie są pobudki polityczne, pomoc medyczna powinna być udzielona wszystkim osobom, które jej potrzebują i nie powinno się jej w żaden sposób ograniczać.

W jaki sposób państwa działalność jest blokowana? Niektórzy lekarze nieoficjalnie zdradzali, że muszą naginać procedury w taki sposób, by pomóc poszkodowanym np. poprzez celowe wydłużenie ich pobytu w szpitalu. Z jakimi sytuacjami można było się dotąd spotkać?

My spotykamy się z morzem dobroci dookoła nas – zarówno od mieszkańców okolicznych terenów, jak i od osób zupełnie anonimowych oraz pozostałych ludzi, którzy kontaktują się z nami oferując bezinteresowne wsparcie.

Jedyne ograniczenie, z jakim w tej chwili mamy do czynienia, to problem z wjechaniem do strefy zamkniętej. Wiemy, że to właśnie tam najbardziej potrzebna jest nasza pomoc, a nie możemy jej udzielić, bo MSWiA nie udzieliło nam zgody na wjazd na ten teren.

A jak wyglądają relacje ze strażnikami granicznymi? Czy z ich strony też jest stawiany opór?

Nasze kontakty ze Strażą Graniczną są poprawne. Nie mamy ani olbrzymich trudności, ani żadnych specjalnych uproszczeń – tak naprawdę nie podejmujemy próby wjechania do strefy, więc nasze zasady postępowania ograniczają się do rutynowych spotkań na trasie tranzytowej.

Z dnia na dzień przybywa doniesień o kolejnych martwych ciałach znajdowanych w lasach nawet przez zwykłych grzybiarzy. Zdarza się, że zwłoki wyciągane są z bagien pod osłoną nocy, by jak najmniej postronnych osób, mogło zauważyć, jak krytyczna jest sytuacja. Jakie są wasze doświadczenia w tej kwestii?

O takich sytuacjach najczęściej informowana jest policja, która rozpoczyna standardowe procedury. My bezpośrednio nie uczestniczyliśmy dotąd w takiej akcji. Wiemy, że okoliczni mieszkańcy zdradzają w mediach społecznościowych, że obawiają się chodzić w niektóre miejsca.

Jakie są najbardziej przejmujące wspomnienia z ostatnich akcji pomocowych, w których dotąd wziął udział personel medyczny przy granicy z Białorusią?

Wszystkich nas uderza to, że ta sytuacja ma miejsce w Polsce, że uwikłane są w nią małe dzieci i jesteśmy wobec tego, co się dzieje, niemal zupełnie bezsilni. Nawet jeśli uda się nam udzielić pomocy medycznej, to i tak doskonale wiemy, że wcale nie rozwiązujemy problemów, z jakim muszą się w dalszym ciągu mierzyć poszkodowani.

W takich momentach cieszymy się, że możemy wesprzeć tych, którzy tego potrzebują, ale cały czas zastanawiamy się, co będzie z nimi dalej.

Co jeszcze państwem wstrząsnęło?

Naprawdę nie spodziewaliśmy się tak ogromnego odzewu medyków, którzy są w każdej chwili gotowi do tego, by nas wesprzeć. Mimo że są wśród nas osoby, które od dawna ze sobą ściśle współpracowały i zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że nawet w 24 godziny możemy zorganizować pomoc, to zaskoczyła nas skala wsparcia z całego kraju i z zagranicy. To nam pokazuje, że bez względu na wiele różnych rzeczy, chyba idziemy w dobrym kierunku.

Zgłosiły się do nas organizacje spoza Polski, które zajmują się pomocą w takich kryzysowych sytuacjach. Czujemy się wręcz niezręcznie, bo obecnie dzięki ludziom dobrej woli udało się nam zebrać m.in. profesjonalny sprzęt medyczny i karetkę – nie możemy jednak nią wjechać do zamkniętej strefy.

Jak wygląda pomoc międzynarodowa od osób, które was wspierają?

Zgłaszają się do nas raczej mniejsze organizacje międzynarodowe niż te powszechnie znane. We wszystkich przypadkach zapewnialiśmy, że jesteśmy bardzo wdzięczni za wsparcie, ale aktualnie tak naprawdę wcale niczego więcej nie potrzebujemy do działania, bo dotąd zebraliśmy więcej niż zakładaliśmy.

Zachęcamy jednak do przekazywania środków na rzecz np. Fundacji Ocalenie lub Granica, bo oni działają na dużo większą skalę niż my. Mamy wszystko, by sprawnie pomagać potrzebującym – cały czas brakuje nam tylko zgody na wjazd do zamkniętej strefy objętej stanem wyjątkowym.

facebookCzytaj też:
W jakim stanie zdrowia są migranci i dzieci znajdowane przy granicy z Białorusią? Zebraliśmy informacje ze szpitali
Czytaj też:
Czym jest hipotermia najczęściej stwierdzana u dzieci i migrantów koczujących na granicy?

Źródło: Zdrowie WPROST.pl