Według prokuratury prawdopodobne jest, że zażył leki nasenne, by wydostać się z więzienia i uciec. Estazolam należy do grupy bezpiecznych w użyciu środków zawierających benzodiazepinę, które trudno przedawkować, nawet jeśli zażyje się ich kilka opakowań. – Zatrucie tym środkiem nie powoduje większych szkód w organizmie – mówi dr Józef Meszaros, farmakolog Uniwersytetu Warszawskiego. Ale wersję, że u Zirajewskiego celowo wywołano lekami zator tętnicy płucnej, zasugerowała prof. Monika Płatek, kierownik Zakładu Kryminologii Uniwersytetu Warszawskiego. Przed kamerami telewizji stwierdziła, że o takiej możliwości wie każdy student pierwszego roku farmacji.
Farmakolodzy tego nie potwierdzają. – Nie ma leku, który po jednorazowym podaniu wywołuje zator płuc – twierdzi dr Jarosław Woroń, farmakolog Collegium Medicum UJ w Krakowie. Na pewno nie jest nim estazolam. Są jedynie farmaceutyki zwiększające ryzyko takiego zatoru, np. podnoszące krzepliwość krwi. I to jedyny trop, który może wyjaśnić okoliczności śmierci Iwana.Zator płuc zdarza się u osób, które przez jakiś czas były unieruchomione, np. po operacji. Zirajewski nie był operowany, ale przez trzy dni leżał w łóżku po zażyciu leku nasennego. Zgodnie z procedurami podczas trzydniowego pobytu w gdańskim szpitalu otrzymywał fraxyparynę, powszechnie stosowany lek przeciwzakrzepowy. „Gazeta Wyborcza" twierdzi, że lek przestano podawać, gdy w sylwestra Zirajewski został przewieziony do szpitala więziennego. To może być tylko niedopatrzenie, dlatego trudno z tego wyciągać jakiekolwiek daleko idące wnioski. Zresztą w ten sposób trudno w sposób zamierzony wywołać zator tętnicy płucnej. Może do niego dojść jedynie u osób, które cierpią na sprzyjające temu choroby, takie jak zakrzepica żył głębokich czy tzw. wrodzona skłonność zatorowa. Prokuratura nie ujawnia, czy Zirajewski cierpiał na takie schorzenia.
Trudnych do wykrycia sposobów na uśmiercanie niewygodnych świadków jest wiele. Na przykład podanie „zastrzyku śmierci" z chlorku potasu natychmiast wstrzymuje akcję serca i oprócz śladu nakłucia nie pozostawia innych tropów. Sekcja zwłok przeprowadzona po 12 godzinach od śmierci nie wykaże nic, szczególnie gdy lekarz wykonujący obdukcję nie podejrzewa, że taka substancja mogła zostać użyta.
Więcej w poniedziałkowym wydaniu tygodnika "Wprost"