W poszukiwaniu katyńskich czaszek

W poszukiwaniu katyńskich czaszek

Dodano:   /  Zmieniono: 
W piwnicy Komendy Głównej Policji, w policyjnej szkole, a nawet w prywatnych mieszkaniach latami poniewierały się czaszki oficerów zamordowanych przez NKWD. Do dziś nie wiadomo, co się stało z większością z nich.
W maju 2009 r. w jednym z warszawskich szpitali zmarł 39-letni policjant, magazynier w policyjnej szkole w Legionowie. Po jego pogrzebie rozpoczęto rutynową inwentaryzację magazynu, w którym pracował. I dokonano makabrycznego odkrycia. Znaleziono tajemniczą skrzynię, w której znajdowały się ludzkie szczątki: kości i czaszki ze śladami po kulach.

Sprawą zajęła się prokuratura. – Ustalono, że 12 czaszek pochodzi z miejsca kaźni polskich oficerów w Miednoje – mówi „Wprost" Renata Mazur, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga. Obecnie czaszki z Legionowa bada IPN. – Jeśli na podstawie badań DNA uda się je zidentyfikować, zostaną wydane żyjącym członkom rodzin pomordowanych jeńców – tłumaczy Andrzej Arseniuk, rzecznik prasowy Instytutu. W jakich okolicznościach szczątki polskich bohaterów znalazły się w Polsce? W 1991 r., przy okazji ekshumacji szczątków polskich oficerów w Miednoje, do Polski przywieziono fragmenty odnalezionych kości i 72 czaszki. Do dziś nie wiadomo, po co. Wkrótce okazało się, że szczątkami nikt się nie interesuje. Znaczna część czaszek zaginęła bez wieści. – Poszukuję ich od prawie 20 lat – mówi kpt. Lechomir Domaszewicz, emerytowany policjant, który z ramienia policji był organizatorem wyjazdu do Miednoje w 1991 r.

Czytaj więcej w najnowszym wydaniu Wprost