Rewolucja kulturalna?

Rewolucja kulturalna?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Niszczenie ludzi stało się normą społeczną, w jakimś sensie sposobem na życie.
- Nie mam pojęcia, kiedy to się zaczęło. Nie wiem, kto pierwszy rzucił butelką szampana w burtę statku i wodował tradycję niszczenia ludzi za pośrednictwem mediów. Nie wiem, co mu przyświecało. Wiem jedynie, że rozpoczął nową erę w dziejach ludzkości - pisze muzyk Zbigniew Hołdys. - Na opluwaniu zaczęto robić niespotykany interes. Dziś niszczące opinie fruwające i na szczytach „elit", i na dole internetowym są zjawiskiem masowym, straszliwym i raczej niespotykanym w tej skali nigdzie indziej.

I wymienia przykłady, zastrzegając przy tym, że nie jest jego celem dokopywanie komukolwiek. - Po prostu tak zarejestrowałem niektóre fakty - pisze.

- Bronisław Wildstein ma sprawny procesor, potrafi szybko i logicznie myśleć, zwłaszcza podczas telewizyjnych polemik. Dysponuje znakomitą pamięcią i umie rozumować niczym szachista. Kompletne
nie podzielam jego ideologii, ale nie mam o nią pretensji. (...) Mam natomiast żal o jedną rzecz, którą wypowiedział kiedyś do kamery telewizyjnej: „A kto powiedział, że to są autorytety? Dlaczego profesor Bartoszewski ma być autorytetem? Kto to ustalił? Dla mnie profesor Bartoszewski nie jest żadnym autorytetem".

To banalne stwierdzenie było jak gwizdek rozpoczynający polowanie. Prawdopodobnie to w tamtej chwili narodziła się popularna wśród zwolenników PiS szydercza pisownia „ałtorytet" i równie szydercze „elyty”.
Stało się jasne, że od tej pory można obsikać każdego, nawet najmądrzejszego człowieka, jeśli się coś do niego ma. Dziś w Polsce nie ma już elit i autorytetów, więc życzenie pana Bronisława się ziściło. (...) Nie są już autorytetami ani Adam Michnik, ani Jarosław i Lech Kaczyńscy, ani Lech Wałęsa. Ani Czesław Miłosz, ani Tadeusz Mazowiecki, ani prof. Władysław Bartoszewski czy Jan Olszewski. Nie są Andrzej Gwiazda, Andrzej Wajda ani Zbigniew Herbert. Nie są Jan Nowak-Jeziorański, Andrzej Szczypiorski ani Aleksander Kwaśniewski, Bronisław Komorowski czy Wojciech Jaruzelski. Mógłbym mnożyć nazwiska w nieskończoność – ostatnio dołączył do listy kardynał Stanisław Dziwisz (za pochówek Lecha Kaczyńskiego na Wawelu i krew papieską dla Kubicy). O Donaldzie Tusku nie wspomnę, sami dodajcie to nazwisko gdziekolwiek - wymienia Zbigniew Hołdys.

Dziś, dzięki łatwości dostępu do mediów, każdy człowiek dostał do ręki narzędzie o straszliwej sile destrukcji. Może zniszczyć drugiego, nie wychodząc z domu.

Więcej w najnowszym poniedziałkowym wydaniu tygodnika "Wprost"