Rozwód Radwańskich

Rozwód Radwańskich

Dodano:   /  Zmieniono: 
Krzyczeli na siebie, kłócili się podczas wielkich turniejów. Wreszcie Agnieszka Radwańska postanowiła, ze ojciec już nie będzie jej trenerem. I zaczęła wygrywać. – Tata nie umie oddzielić roli rodzica od szkoleniowca – tłumaczy. Czas na Wielkiego Szlema?
Skąd ta nagła eksplozja formy 22-letniej Polki, która od trzech lat nie potrafiła wygrać żadnego turnieju? Eksperci w Polsce i na świecie nie maja wątpliwości: gra Agnieszki zmieniła się po odsunięciu ojca od roli trenera i opiekuna podczas turniejów. Robert Radwański, który wykształcił tenisowo córkę i przez 17 lat towarzyszył jej podczas wszystkich wyjazdów, od sierpnia imprezy z jej udziałem śledzi na ekranie telewizora w Krakowie.

Relacje Agnieszki z ojcem od dawna były napięte. W trakcie meczów często zdarzało się jej krzyknąć do siedzącego na trybunach ojca: „zamknij się", „siedz cicho”, „nie przeszkadzaj”. Podczas prestizowego turnieju na kortach Rolanda Garrosa w 2010 r. mikrofony wyłapały, jak rzuca do ojca: „spier...” w reakcji na jego złosliwe komentarze. To samo na treningach, które Agnieszce czesto zdarzało sie w złosci opuszczac w połowie.

– Tata nie wytrzymywał ciśnienia na moich meczach. Z niego jest nerwowy człowiek. Nie potrafi wysiedzieć, żeby mnie nie denerwować. Na korcie słyszę wszystkie te jego westchnienia rozczarowania, to jego  dogadywanie, widzę niektóre gesty. Przez to jestem podenerwowana i wkurzona. Nasze drogi musiały się rozejść, żeby nikt nie strzelił sobie w głowę – tłumaczyła Agnieszka.

Więcej na temat relacji najlepszej polskiej tenisistki z ojcem i zarazem trenerem w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost", w sprzedaży od poniedziałku 10 października