Koterski jest jakiś inny

Koterski jest jakiś inny

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jego aktorzy mówią trzynastozgłoskowcem. Jeszcze zanim wezmą się do pracy, dostają od reżysera listy ze szczegółowymi biografiami swoich postaci. Jeden z najbardziej osobnych i niepodrabialnych polskich reżyserów zrobił nowy film – „Baby są jakieś inne”.
Całe życie człowiek się uczy. To zresztą definicja mężczyzny, która mi  odpowiada" – powiedział przed laty Marek Koterski. „Baby są jakieś inne”, jego najnowszy film, który 14 października wchodzi na ekrany, dowodzi, że ta definicja wciąż jest mu bliska.

"Baby..." niby są takie, jak dotychczasowe filmy Koterskiego, a jednak faktycznie jakieś inne: nowi aktorzy (na duecie Adam Woronowicz – Robert Więckiewicz spoczywa cały ciężar filmu); zupełnie nowa, ekstremalna sytuacja, w jaka zostali wrzuceni (praktycznie przez cały czas jadą nocą autem i tylko gadają – o kobietach). Adam Miauczyński figuruje tym razem jako autor scenariusza, a nie bohater. Wprawdzie Adam Woronowicz w jednej scenie przedstawia się legendarnym już nazwiskiem, jednak w rozmowie podkreśla: – W liście, który od niego dostałem, Marek napisał, że nie chce, żebym grał Miauczyńskiego, lecz Jednego. Adaś Miauczyński podróżuje na tylnym siedzeniu. Jest, ale go nie widać. Jeśli więc ktoś spodziewa się kolejnego filmu o Miauczyńskim, będzie zdziwiony.

W filmie „Baby są jakieś inne" jest za to wszystko, czego oczekujecie po Marku Koterskim: specyficzny język i poczucie humoru, neurotyczni bohaterowie. Parę wątków, które przewijały się już w poprzednich filmach.
Śmiech, który właściwie jest bardzo gorzki. Ale też to film zupełnie inny niż poprzednie. I na tym między innymi polega fenomen Koterskiego: że pozostając sobą, wciąż się rozwija.

Jaki jest Marek Koterski i jego najnowszy film - w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost"