Seks na fakturę

Seks na fakturę

Dodano:   /  Zmieniono: 
 
Wartość seksbiznesu w Polsce mozna szacowac na 10 mld zł rocznie. Gdyby pobierać podatki, budżet zarobiłby nawet 2 mld zł.
- Zepchnięcie jakiegoś rynku do szarej strefy zawsze daje pole do popisu mafii – mówi poseł i rzecznik prasowy Ruchu Palikota Andrzej Rozenek, który złożył propozycje, by „zalegalizować sutenerstwo".

– Temu środowisku przydałyby się jakieś regulacje. Zamykanie oczu na  prostytucję nie sprawia, ze przestaje ona istnieć. Zalegalizujmy ją! –  przyklaskuje pomysłowi Ruchu Palikota Paweł O., właściciel jednej z     warszawskich agencji towarzyskich. Sutener. Dziewczyny z jego agencji to  „eskorty", czyli prostytutki luksusowe („Są czyste, zdrowe i mają ładne buzie"), znające języki („Umieją po angielsku"), wykształcone („Mają debilne licencjaty, po których oprócz dawania d… niczego nie potrafią”). Do    klienta dojadą i zapewnią mu rozrywkę i towarzystwo na poziomie. Za 1000 zł za godzinę. Z szefem dzielą się po równo.

– Jesteśmy najbardziej skur… narodem w Europie – twierdzi pan Bartek, właściciel domu publicznego przy granicy z Niemcami. W Polsce prostytucja kwitnie nie tylko w Warszawie i dużych miastach, ale również
na obszarach przygranicznych i wzdłuż tras szybkiego ruchu. Na trasie z Warszawy do Katowic roi się od tirówek i regularnych burdeli. Ale nawet na biednym Podkarpaciu seksbiznes funkcjonuje z rozmachem.
– Wczytywałem się kiedyś w rzeszowskim sadzie w akta dotyczące mafii na Podkarpaciu. Przez te przybytki przechodzą miliony złotych! – wspomina Jakub Stachowiak, dziennikarz śledczy programu „Superwizjer" nadawanego przez TVN.

Czy seksbiznes w Polsce zostanie zalegalizowany? Jak z problemem prostytucji  radzą sobie inne państwa? O tym w najnowszym poniedziałkowym wydaniu tygodnika "Wprost"