Plecy - kto pamięta o Lepperze?

Plecy - kto pamięta o Lepperze?

Dodano:   /  Zmieniono: 
 
Na grób Leppera ciągną pielgrzymki: ludzie postoją, zrobią fotkę, zostawią liścik. Do rodziny wicepremiera, który w sierpniu odebrał sobie życie, przychodzą już nieliczni. Większość odwróciła się od nieszczęścia plecami.
Pięknie leży, zaraz pokażę – pan Marian każdego, kto zbliża się do  cmentarza w Krupach pod Darłowem, wita w bramie i podprowadza do  Andrzeja Leppera. Choć w    zasadzie by nie musiał, bo jak już człowiek przejdzie obok snujących się przy drodze kur i kaczek, jak się wdrapie pod górkę i przekroczy cmentarna bramę, to sam od razu widzi, gdzie najwięcej złota i czarnego marmuru. Trzeba iść alejka do końca, na lewo i  już. – Jak żywy, prawda? – zachwyca się pan Marian wielkim zdjęciem przewodniczącego Samoobrony wytrawionym w marmurze. Przewodniczący na  nagrobku został ujęty pięknie i w dodatku zawsze jest oświetlony. – Tu się pali – pan Marian pokazuje zmyślne urządzenie na bateryjkę. Wygląda jak pozytywka, a ma w sobie sztuczna świeczkę. O zmierzchu sama się włącza.

Pana Mariana, szczupłego sześćdziesięciolatka ubranego od stóp do  głów na czarno, wieś okrzyknęła już etatowym przewodnikiem pielgrzymek. Zawsze stoi przy cmentarnej bramie, gotowy ja otworzyć, do grobu pokierować. – Nie ma dnia, żeby jakąś wycieczka nie przyjechała –  opowiada.

Przyjeżdżają głównie wczasowicze z pobliskiego Darłowa, kuracjusze z  licznych w okolicy sanatoriów. Jeden zostawi znicz, drugi kwiat, trzeci liścik – we wsi jest potem zgadywanie, czy to modlitwy, czy wskazówki, jak wytropić tego, kto wykończył pana Leppera. Nie zaglądają, bo  przecież to nie do nich. Dość, ze jest ruch, ciągle ktoś tu do  przewodniczącego na cmentarz wpada. Ale już do jego rodziny, w  niedalekim Zielnowie, nie wpada raczej nikt. No chyba ze policja z  prokuratorskim poleceniem, by sprawdzić, czy sznur, na którym Andrzej Lepper zawisł, pochodził z jego gospodarstwa.

Więcej przeczytasz  w najnowszym numerze tygodnika „Wprost".