Dżentelmen z perwersją

Dżentelmen z perwersją

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jarosław Gowin (fot. MARCIN KALIŃSKI/PAP) 
Jarosław Gowin lubi ten cytat z filmu „Wielki Szu”: „Graliśmy uczciwie. Ty oszukiwałeś, ja oszukiwałem, wygrał lepszy”. Jego własna gra dopiero się zaczęła.
8 listopada, inauguracyjne posiedzenie Sejmu. Gowin od kilku dni się nie wysypia. Najbliższym kolegom z klubu przyznaje, że codziennie budzi się w nocy przerażony. Przed oczami ma gmach na rogu Al. Ujazdowskich i Koszykowej: Ministerstwo Sprawiedliwości. Dzień, w którym będzie musiał się tam wprowadzić, jest już blisko. Gowin kilka dni temu przyjął propozycję wejścia do rządu. Był nią zaskoczony i wystraszony, ale się nie wahał. Ze strachem zwyciężyła ambicja. Wiedział, że jeśli odmówi, to innej oferty nie dostanie. Już nigdy.

Trwa wybór wicemarszałków Sejmu. Niespodziewanie przepada kandydatura Wandy Nowickiej z Ruchu Palikota. O wyniku głosowania zadecydowało 85 posłów Platformy (wśród nich także i Gowin), którzy odmówili jej poparcia. Skonsternowany Tusk zwołuje posiedzenie klubu i namawia, by w drugim głosowaniu poprzeć Nowicką. Tłumaczy, że lepiej sobie nie psuć na samym wstępie relacji z Ruchem. Kiedy kończy i wszyscy zaczynają się zbierać z powrotem na salę obrad, o głos prosi Gowin. – Czy moglibyśmy zrobić krótką przerwę? Chciałbym się skonsultować z moją wspólnotą, która nie poparła tej kandydatury – mówi. – Oho, już sobie przesrał, nici z rządu – z tyłu sali szepcze jeden z posłów, wtajemniczony w propozycję dotyczącą Ministerstwa Sprawiedliwości. Tusk posyła Gowinowi nieprzyjemne spojrzenie i odmawia przerwy.

W powtórnym głosowaniu Nowicka przechodzi. Gowina nie ma na sali. Mimo to dziesięć dni później wchodzi do rządu. Wbrew przewidywaniom posła z tylnej ławy Tusk nie cofnął swojej propozycji.

O Jarosławie Gowinie, filozofie, który rozsmakował się w polityce, przeczytacie w najnowszym numerze tygodnika "Wprost".