"Dziennikarstwo nie jest dziś gorsze niż wczoraj. Jest inne"

"Dziennikarstwo nie jest dziś gorsze niż wczoraj. Jest inne"

Dodano:   /  Zmieniono: 5
Zdaniem prof. Wiesława Godzica poważnym grzechem mediów jest to, że kreują newsa tam, gdzie go nie ma - tak było w sprawie śmierci sześciomiesięcznej Madzi z Sosnowca (fot. PAP/Andrzej Grygiel)
- Nie podoba mi się porównywanie dzisiejszego dziennikarstwa do mitycznego okresu z przeszłości. Bo kiedy był ten okres do którego się odwołujemy? – pyta medioznawca prof. Wiesław Godzic komentując zarzuty stawiane dziennikarzom m.in. w związku ze sposobem przedstawiania historii śmierci sześciomiesięcznej Madzi z Sosnowca. - Dzisiejsze dziennikarstwo nie jest gorsze od wczorajszego – jest po prostu inne – przekonuje Godzic.
Elżbieta Burda, Wprost.pl: Prof. Magdalena Środa w najnowszym felietonie opublikowanym na łamach tygodnika „Wprost" ostro krytykuje dzisiejsze środowisko dziennikarskie. Twierdzi m.in. że młodzi dziennikarze są nierzetelni…

Prof. Wiesław Godzic: Nie patrzyłbym na to tak pesymistycznie. Musimy wziąć pod uwagę, że kiedyś były zupełnie inne warunki komunikacyjne. Dzisiejsze dziennikarstwo nie jest gorsze od wczorajszego – jest po prostu inne, więc ocena nie powinna być tak bezwzględna.

Czyli młodzi dziennikarze są rzetelni inaczej?

Ten zawód się zmienia. Jest oczywiście wielu niewykształconych dziennikarzy, którzy sobie coś dłubią z doskoku i wyszukują lokalne afery. Jest też wielu leniwych - ale to nie jest reguła. Oczekiwania wobec dziennikarzy się zmieniły. Nie podoba mi się porównywanie dzisiejszego dziennikarstwa do mitycznego okresu z przeszłości. Bo kiedy był ten okres? 20 lat temu? Jeszcze wcześniej?

Oczywiście młodzi dziennikarze nie mają tej wiedzy, którą my mamy – wiedzy ojców. Mają za to inną. To, co my byśmy pogłębiali, dla młodych jest zupełnie nieistotne. Oni z kolei drążą zagadnienia, którymi my byśmy się nie zajęli. Problemem jest nie to, kiedy dziennikarstwo stało na wyższym poziomie, ale to, że między młodym i starym pokoleniem nie ma dialogu. Na tym polu powinna istnieć rozmowa.

W felietonie prof. Środy pojawił się również zarzut, że młodzi dziennikarze tworzą wywiady z tezą…

Bardzo często tak bywa - ale to nie dotyczy wyłącznie młodych dziennikarzy. Dzieje się tak dlatego, że współczesny odbiorca żąda wyrazistości. Tekst musi być atrakcyjny, jednoznaczny. Mnie także się to nie podoba. Faktem jest jednak, że większość odbiorców nie chce dwuznaczności. Jeśli są nieścisłości, dziennikarz ma pytać wprost: „jest tak, czy tak?".

Jakie jeszcze dostrzega pan negatywne zjawiska we współczesnym dziennikarstwie?

Powstaje nowy gatunek dziennikarski, tworzony na kształt kolażu. Polega to na tym, że dziennikarz dobiera wypowiedzi dwóch ekspertów i robi z nich kolaż. Tworzy w ten sposób swój materiał. Teza rodzi się w wyniku zderzenia głosów. Wielokrotnie zdarzyło mi się, że tworzono tekst na bazie mojego pomysłu, a zacytowano mnie w materiale dwa razy. Plagiat dziennikarski to negatywne zjawisko, które obecnie staje się coraz bardziej powszechne.

Dziennikarzom zarzuca się powierzchowne traktowanie różnych tematów, ale jak drążyć tygodniami jedno zagadnienie, gdy w tym samym czasie wciąż spływają nowe wiadomości?

Czasy się zmieniły. Jesteśmy zalewani informacjami. Pamiętam, jak w przeszłości w mediach podkreślano niuanse każdej sprawy, bawiono się słowem, pojawiały się dogłębne analizy. Dziś nie ma na to ani czasu, ani miejsca – poza tym nie tego oczekuje odbiorca.

Prof. Środa uważa, że taka sytuacja jest patologiczna.

Znów nie byłbym tak krytyczny. Są oczywiście dziennikarze, którzy pogłębiają opisywane przez siebie tematy, ale w czasach, gdy news goni newsa, dziennikarz musi stworzyć obraz całości, syntezę. „Schodzenie do głębi" traci dziś na znaczeniu. Od dziennikarzy wymagamy raczej tworzenie kontekstu. Jeśli dochodzi do katastrofy kolejowej, chcemy wiedzieć, jak jest u innych – czy takie wypadki zdarzają się także poza Polską. Kultura informacyjna zmieniła się, wiec i dziennikarze się zmienili.

Powiedział pan, że kultura się zmieniła. Media dostarczają drastycznych informacji dotyczących przebiegu ludzkich tragedii. Opinia publiczna się oburza, ale w tym samym czasie to właśnie te newsy mają największą oglądalność i „klikalność".

Odbiorcy wymagają ciągłych newsów. Chcemy wiedzieć, co się dzieje – i chcemy to wiedzieć ze szczegółami. Problem zaczyna się wtedy, gdy dziennikarz zmienia się w twórcę newsów i kreuje wiadomości w momencie, gdy takich informacji nie ma. Tak było w przypadku sprawy małej Madzi. Media śledziły tę sprawę, mimo że nie miały nic na ten temat do powiedzenia. Zamiast zamknąć temat i poczekać na wyniki śledztwa, dziennikarze mnożyli teorie, które nie miały potwierdzenia w dowodach.

Złe newsy najlepiej się sprzedają.

Dzisiejsze media mają problem z pozytywnymi newsami – atrakcyjnością codzienności. Gdy dochodzi do katastrofy, umieją mnożyć wiadomości, ale gdy dzieje się coś dobrego, wówczas nie potrafią atrakcyjnie o tym opowiadać.

Czyli tabloidyzacja informacji to wyłącznie wina mediów?

Nie do końca. Odbiorcy chcą czytać tak skonstruowane informacje. Nikt ich nie zmusza do kupowania „Faktu" czy „Super Expressu”. To efekt jednostronnego wykształcenia części odbiorców - jeśli w ich domu nie czytano książek, tylko tabloidy, to oni też sięgną po taką prasę. Chcą wiedzieć: zabił ten, zgwałcił ów. Ale jest w tym też zaniedbanie mediów. Tym ludziom trzeba przecież pokazać więcej, edukować ich – a dziś zapomniano zupełnie o edukacji medialnej w szkołach. Ludziom brakuje narzędzi, żeby ocenić relację dziennikarzy, a ci mają wiele grzechów na sumieniu. Moim zdaniem szkoły powinny kształcić małego Jasia na krytycznego odbiorcę mediów już od najmłodszych lat.