Car jest nagi

Dodano:   /  Zmieniono: 
Przyjaciel i dobry przywódca – tak Michałkow określa Władimira Putina. Reżyser wielokrotnie podkreślał swój szacunek dla polityka (Zdjęcie: Alexei Panov/ITAR-TASS/PAP)
Sequel „Spalonych słońcem” Nikity Michałkowa to finansowa i artystyczna porażka. Co się stało z niegdyś wielkim reżyserem?
Proszę nie słuchać pierdół, które ludzie gadają, tylko uważnie oglądać moje filmy. Nie jestem szowinistą, lecz patriotą. Nikt nie zabroni mi kochać ojczyzny – mówi Nikita Michałkow, uderzając  o stół dłonią z wielkim sygnetem na palcu. „Pewny siebie” - w odniesieniu do niego to eufemizm. Wywiadów udziela po rosyjsku. Mówi stanowczo, głosem nieznoszącym sprzeciwu. Co jakiś czas tubalnie się śmieje. Najgłośniej, kiedy mówi o nieprzychylnych mu głosach: - Nie potrzebuję krytyki, sam wiem, co mam robić. Widząc, kto mnie oczernia, upewniam się, że zmierzam w dobrą stronę. Po pierwszej części „Spalonych słońcem 2” poprosiłem rodzimych pismaków, żeby oszczędzili trochę łajna na kolejną. 

Właśnie kolejna, „Spaleni słońcem: Cytadela” właśnie wchodzą na polskie ekrany. W podzielonym na 2 filmy sequelu, Michałkow wrócił do nagrodzonego Oscarem obrazu z 1994 roku. Pięciogodzinny dyptyk miał być dziełem jego życia. Najdroższy rosyjski film w historii, z premierą na Kremlu i budżetem szacowanym na 55 milionów dolarów, stał się spektakularną klapą - finansową i artystyczną. Krytycy nie zostawili na nim suchej nitki, widzowie nie kupili biletów. A kolejne skandale pokazały dobitnie, że car jest nagi. 

Brat Michałkowa, Andriej Konczałowski żartuje, że w rodzeństwie podzielili się. On zajął się rozrywką, Michałkow sztuką. Ale pytany jak ocenia nowe produkcje brata, zawiesza głos. - Jest świetnym artystą, ale fatalnym politykiem. Staram się mu powiedzieć, że tych funkcji nie da się pogodzić. 

W świadomości Rosjan coraz częściej Michałkow jest nie reżyserem, lecz nieformalnym rzecznikiem Kremla. Człowiekiem władzy. - Bardzo cenię, lubię i szanuję Władimira Putina – mówił mi. - To prawdziwy mężczyzna, człowiek niezależny, który w pełni odpowiada za to, co mówi i robi. Jestem głęboko przekonany, że to jeden z nielicznych, którzy potrafią wziąć na siebie odpowiedzialność za tłum i zmierzyć się z najrozmaitszymi przeciwnościami losu.  Nasze dobre relacje, oprócz sympatii, opierają się na tym, że nigdy nie poprosiłem go o nic dla siebie. I Władimir potrafi to docenić.

Kiedy pytam, czy artysta może sobie pozwolić na tak bliski kontakt z władzami, odpowiada: - Ależ słowo daję, Władimir i ja jesteśmy hetero. 

Michałkow ma także zatargi ze środowiskiem. Niemal stu artystów w akcie sprzeciwu wobec niego wycofało się ze Stowarzyszenia Filmowców Rosyjskich, któremu przewodniczy. Ostatnio skandal wybuchł, gdy Władimir Mieńszow, laureat Oscara za „Moskwa nie wierzy łzom”, który był członkiem komisji typującej krajowego kandydata do statuetki, zażądał, aby reżyser wycofał „Spalonych słońcem: Cytadelę” z konkurencji. Uważał za niestosowne, aby jeden z najważniejszych rosyjskich twórców, również zasiadający w komisji, forował własny obraz. Wytknął filmowi miażdżące recenzje krytyków oraz katastrofę w box office'ie. Na próżno. Właśnie ten film kandydował. I, oczywiście, poniósł klęskę. Mimo promocji, rozmachu i nośnego nazwiska reżysera, nie znalazł się nawet na shortliście. 

W tym wszystkim łatwo zapomnieć, kim kiedyś był Nikita Michałkow. Jeden z najciekawszych europejskich artystów,  laureat i trzykrotnie nominowany do Oscara, zdobywca nagród w Cannes, weneckiego Złotego Lwa, reżyser przejmujących filmów o rosyjskiej tożsamości i zawierusze XX wieku. Ostatnio można odnieść wrażenie, że przyjaciel Putina walczy z własną legendą. I wygrywa.  

Cały tekst, m.in. o „Spalonych słońcem: Cytadeli”, relacjach Michałkowa z Kremlem oraz jego pozycji w rosyjskim kinie w najnowszym (50/2013) numerze tygodnika "Wprost".

Najnowszy numer "Wprost" będzie dostępny w formie e-wydania .  
Najnowszy "Wprost" jest  także dostępny na Facebooku .  
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania .