Dla gangu się umiera

Dla gangu się umiera

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zdjęcie: Tomas Munita/The New York Times/EAST NEWS 
Mara Salvatrucha to dziś najpotężniejszy gang Ameryki. Uśmiercił więcej ludzi niż Al-Kaida. Po raz pierwszy w historii śledczy widzą szansę na jego unicestwienie.

Pół miliona dolarów w gotówce, 22 kg narkotyków i biżuteria wyceniana na 60 tys. dolarów to tylko część łupów przejętych na początku grudnia 2013 przez policję z Rhode Island w USA. Przy okazji zlikwidowano prywatny arsenał broni i – co najważniejsze – aresztowano 36 członków gangu. – Grupa miała na koncie handel narkotykami, haracze, morderstwa na zlecenie – wylicza Peter Neronha, prokurator stanu Rhode Island. – Dwa lata zajęło jej rozpracowanie. Klika z Rhode Island to niewielka część gangu Mara Salvatrucha, który ma swoje bojówki nie tylko w każdym stanie Ameryki, ale i w Salwadorze, Hondurasie, Nikaragui, Gwatemali, Meksyku, a nawet w Hiszpanii. FBI ostrzega, że to dziś najpotężniejszy gang Ameryki i jedna z najliczniejszych grup przestępczych świata. Może liczyć nawet 100 tys. członków i do niedawna nie było na nią mocnych.

13 sekund bicia

2 września 2009 r. Christian Poveda, francuski dziennikarz, zmierza do stolicy Salwadoru, San Salvador. Zaledwie 10 km od celu drogę zajeżdża mu samochód, z którego wyskakuje czterech uzbrojonych mężczyzn. Wywlekają go z auta i w pobliskim rowie czterokrotnie strzelają mu w twarz. Brutalny mord wywołuje szok we Francji. Jak się okazało, „przewinieniem” 52-letniego reportera był film dokumentalny „La Vida Loca”. Pokazał w nim kulisy rywalizacji dwóch latynoskich gangów: Mara Salvatrucha (MS-13) i MS-18. Zdaniem gangsterów widział za dużo. Poveda wyszedł cało z wieloletnich podróży reporterskich do pogrążonych w wojnach Iraku, Afganistanu i Libanu. Konfliktu z gangiem nie przeżył.

Serce Mara Salvatrucha bije w Los Angeles. Założyli go w latach 80. imigranci z Salwadoru, którzy uciekli z ojczyzny trawionej wojną domową. W Mieście Aniołów nie mieli łatwo. Meksykańskie gangi zaprowadzały porządki w imigranckich dzielnicach za pomocą kastetów i strzałów w kolana. Swoje prawa ustanawiali też członkowie osławionych murzyńskich gangów Crips i Bloods, które przez lata trzęsły miastem. Salwadorczycy skrzyknęli się więc do obrony. Dziś role się odwróciły i mimo że w samym Los Angeles funkcjonuje prawie 450 gangów (najwięcej w USA), to oni stanowią siłę, z którą inni muszą się liczyć. Swoje kliki (tak się nazywają lokalne odziały) Mara ma w ponad 300 miastach USA i w kilku innych państwach. – Mara Salvatrucha wypracowała swoją pozycję okrucieństwem i brutalnością – mówi Al Valdey, który 28 lat przepracował w biurze prokuratora okręgowego w Orange County. – Przesłuchiwałem członków gangu, którzy odcinali ludziom głowy. W Ameryce Środkowej odcinali ludziom genitalia i dawali do zjedzenia psom – wspomina.

Bezwzględność okazała się przerażająco skuteczna. Widok bezgłowych zwłok celowo pozostawianych w miejscach publicznych budził respekt i rozsiewał legendę Mara Salvatrucha. Podobnie rozboje i morderstwa popełniane w biały dzień, a także zabijanie niewinnych ludzi. W grudniu 2004 r., dwa dni przed świętami, doszło do największej masakry postronnych osób. Gangsterzy MS-13 ostrzelali z karabinów maszynowych autobus w Hondurasie. Zginęło 28 osób, głównie kobiety i dzieci. Miało to przekonać rząd, by zniósł przywróconą karę śmierci. Członków gangu oswaja się z brutalnością już na etapie inicjacji. Każdy nowo przyjęty musi przetrwać 13 sekund bicia, kopania i katowania przez kilkunastu członków gangu. Kobiety mogą wybrać gwałt przez co najmniej trzech gangsterów. Bez względu na płeć wszyscy jak mantrę powtarzają: „Dla matki się żyje, dla Mara umiera”. Mara Salvatrucha czerpie zyski z handlu narkotykami, zabójstw, haraczy, przemytu ludzi, broni i seksbiznesu. Zachęca rodziny swoich członków, by przyjmowali się do pracy w urzędach i służbach mundurowych, bo to pomoże w działalności gangu. Wielu członków to byli żołnierze U.S. Army – w wojsku otrzymali darmowe przeszkolenie, które teraz wykorzystują do walk ulicznych.

Po drugiej stronie barykady stoi amerykańska policja, która już kilka lat temu wypowiedziała gangom wojnę. Według informacji opublikowanych przez National Gang Intelligence Center gangi stają się coraz większym zagrożeniem dla bezpieczeństwa obywateli Stanów Zjednoczonych. Do 33 tys. gangów w całym kraju należy ponad 1,4 mln osób (o ponad 40 proc. więcej niż w 2009 r.). To gangi są odpowiedzialne średnio za 48 proc. przestępstw z użyciem siły i nawet za 90 proc. wszystkich pozostałych. W pierwszej kolejności służby próbują więc rozbić te najpotężniejsze.

Bez tatuaży

Dotychczasowe akcje i naloty nie przyniosły większych skutków. Przed dziesięcioma laty istotnych informacji dostarczyła śledczym 17-letnia Brenda Paz, członkini gangu, która postanowiła opuścić grupę. – Przekazała nam bezcenne szczegóły – mówi detektyw Robert Freeman. – Podała hierarchię i pseudonimy, po raz pierwszy mogliśmy przeanalizować sposób działania gangu. Niestety, wkrótce potem ciało Paz znaleziono na brzegu rzeki Shenandoah w Wirginii. Mordercom nie przeszkadzało, że dziewczyna była w ciąży. Zadźgali ją nożami.

Sukcesem wydawała się też akcja z 2005 r., kiedy to wydalono z terytorium USA kilkuset nielegalnych imigrantów, głównie członków MS-13. Skutek był jednak odwrotny do zamierzonego. Na ich miejsce pojawili się następni, a wydaleni przestępcy zaczęli rekrutować w swoich krajach, tworząc silne zaplecze gangu m.in. w Salwadorze, Hondurasie czy Gwatemali. Dopiero w 2006 r. zaczęto myśleć o skoordynowaniu działań służb w kilku krajach. Powołano do życia program CALEE (The Central American Law Enforcement Exchange), środkowoamerykańskie partnerstwo na rzecz walki z MS-13. Stworzono m.in. wspólną bazę danych odcisków palców z USA i krajów Ameryki Środkowej. Prawdziwy przełom nastąpił jednak w zeszłym roku, kiedy Mara Salvatrucha została oficjalnie uznana przez FBI za „ponadnarodową organizację przestępczą”. Pozwoliło to Departamentowi Skarbu USA zamrozić bankowe aktywa grupy i osób z nią powiązanych. Odcięcie gangu od pieniędzy okazało się bolesnym ciosem.

W ostatnich miesiącach widać wzmożoną aktywność służb w USA. W sierpniu Agencja Imigracji i Kontroli Celnej (ICE) aresztowała w 71 miastach 361 osób, spośród których 263 należało do Mara. We wrześniu postawiono przed sąd 14 członków gangu z New Jersey, w październiku udało się złapać Jaime’ego Balama, jednego z liderów kliki z San Francisco, a w listopadzie wyrok dożywocia usłyszał Carlos Ortega, lider kliki nowojorskiej. Podobne akcje mają miejsce w Salwadorze, Hondurasie i Gwatemali. Nie próżnuje także Mara Salvatrucha, która stała się ostrożniejsza. Gangsterzy nie tatuują już twarzy. Dowód przynależności do Mara, który niegdyś był powodem do dumy, dziś jest zbyt charakterystyczną cechą rozpoznawczą. Poza tym grupa zwiększyła aktywność rekrutacyjną. Dotąd do gangu nie przyjmowano dzieci poniżej 12 lat, jednak policja Los Angeles ostrzega, że obecnie gangsterzy rekrutują już dziewięciolatków. W najbiedniejszych dzielnicach gang daje często jedyną nęcącą perspektywę przetrwania. Jak trudne jest dzieciństwo w gettach metropolii, pokazały badania ośrodka Rand Corporation, według których przeciętne dziecko w takich dzielnicach Los Angeles jak South Central, Watts czy Boyle Heights wykazuje większy poziom stresu pourazowego niż dzieci w podobnym wieku w Bagdadzie.

Największym wyzwaniem pozostaje system więziennictwa, bo przestępcy, którzy trafiają za kratki, kontynuują tam działalność. Więźniowie bez większych problemów komunikują się z sobą, o czym świadczy choćby atak z sierpnia 2005 r. W jednym dniu w siedmiu gwatemalskich więzieniach członkowie MS-13 zamordowali w sumie 35 rywali z innych gangów. I choć w 2012 r. w Los Angeles doszło do 298 zabójstw, co daje średnią 7,8 na 100 tys. mieszkańców i jest najlepszym wynikiem od 1980 r., mieszkańcy najgorszych dzielnic wcale nie czują się bezpieczniej. – Gangi są jak wirus – przestrzega Rodrigo Ávila, były wiceminister bezpieczeństwa Salwadoru. – Żeby się go pozbyć, trzeba stworzyć antidotum, a nie tylko eliminować nosicieli.

Tekst ukazał się w numerze 1/2014 tygodnika „Wprost”.

Najnowszy numer "Wprost" jest dostępny w formie e-wydania .  
Najnowszy "Wprost" jest   także dostępny na Facebooku .  
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchani a