Życie po PGR

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. DAWID CHALIMONIUK/AGENCJA GAZETA)
Polskie PGR-y przywodzą na myśl trzy skojarzenia: bieda, bezradność i bezrobocie. Tyle, że to bezmyślnie powielane stereotypy z lat 90. Tymczasem Polska „B” dawno ruszyła z miejsca.
Bolegorzyn to mała wieś w Zachodniopomorskiem. Niby nic w niej nie ma, ale leży nad jeziorem. I właśnie tę lokalizację postanowiła wykorzystać Bożena Kulicz, sołtys wsi.  –  Po byłym PGR został nam budynek świetlicy. Nie było pomysłu co można z nim zrobić, więc z roku na rok niszczał i generował koszty. Szkoda go było i pomyślałam, że trzeba go jakoś dobrze wykorzystać – opowiada.

Najpierw wpadła na pomysł, żeby w świetlicy stworzyć schronisko młodzieżowe. Miejsce, w którym będą mogły zatrzymać się na noc w wakacje dzieciaki z plecakami. Ale na remont całego budynku i na wyposażenie nie było dość pieniędzy. Więc w głowie  Kulicz powstał inny plan. Żeby zbudować muzeum. Wyremontowała parter świetlicy a mieszkańców Bolegorzyna zaangażowała w organizację eksponatów. Każdy przyniósł, co miał. Ktoś starą młocarnię, ktoś inny wyciągnął ze strychu telewizor. W ekspozycji są kartki na żywność i stare zdjęcia. Tak powstało pierwsze i jedyne w Polsce muzeum PGR. I tak wieś, w której po transformacji ustrojowej i rozpadzie państwowych gospodarstw rolnych zdawałoby się nie wydarzy się już nic dobrego, zyskała nową tożsamość.

Takich miejsc na mapie Polski jest coraz więcej.  A ich pozytywną rolę w procesie reintegracji społecznej podkreślają od lat badacze zajmujący się terenami i mieszkańcami byłych PGR-ów.–  Nieważne czy jest to muzeum PGR czy święto ziemniaka albo jakiś inny lokalny festyn. Ważne, że aktywizuje i integruje lokalną społeczność. Że daje jej coś, z czego może być dumna, co ją spaja i co może pokazać na zewnątrz. Trzeba to bardzo doceniać – uważa prof. Marek Szczepański, socjolog ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej zajmujący się badaniami nad przyczynami biedy i ubóstwa. Podobnego zdania jest prof. Arkadiusz Karwacki, socjolog z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Jak mówi, mieszkańcy byłych PGR-ów nie czekają już bezczynnie na instytucyjną pomoc z zewnątrz ale, że biorą sprawy w swoje ręce.

Od czasów słynnego dokumentu „Arizona” Ewy Borzęckiej z lat 90., którego bohaterowie spędzali dni głównie na piciu taniego „jabola” przed wiejskim sklepem sporo się zmieniło.

Czytaj więcej w najnowszym numerze "Wprost".

Najnowszy numer "Wprost" będzie dostępny w formie e-wydania .  
Najnowszy "Wprost" będzie   także dostępny na Facebooku .  
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchani a