Marsz upamiętniający ofiarę brutalnego gwałtu w Warszawie. „Nie ma nic gorszego niż obojętność”

Marsz upamiętniający ofiarę brutalnego gwałtu w Warszawie. „Nie ma nic gorszego niż obojętność”

Uczestnicy marszu „Miała na imię Liza”, który odbył się 6 marca w Warszawie
Uczestnicy marszu „Miała na imię Liza”, który odbył się 6 marca w Warszawie Źródło:PAP / Paweł Supernak
Ulicami centrum Warszawy przeszedł marsz „Miała na imię Liza”. Uczestnicy wydarzenia upamiętnili 25-letnią Lizawietę, która zmarła wskutek brutalnego gwałtu. – Mogłaby żyć, gdybyśmy reagowali – skomentowała jedna z uczestniczek marszu.

1 marca w stołecznym szpitalu zmarła pochodząca z Białorusi 25-letnia Lizawieta. Blisko tydzień wcześniej kobieta padła ofiarą brutalnego gwałtu, do którego doszło w samym centrum Warszawy.

Liza przez kilka dni walczyła o życie

Zamaskowany mężczyzna przystawił ofierze nóż do gardła, po czym dusząc ją wciągnął ją do pobliskiej bramy. Naga i nieprzytomna kobieta została odnaleziona przez dozorcę budynku. Została przetransportowana w stanie krytycznym do szpitala.

Mimo wysiłków lekarzy życia 25-latki nie udało się uratować. Bezpośrednią przyczyną zgonu była śmierć mózgu. Do końca nie odzyskała przytomności.

Sprawcą okazał się 23-letni Polak Dorian S. Został zatrzymany kilkanaście godzin po dokonaniu zbrodni. Przyznał się do winy. Sąd przychylił się do wniosku prokuratury i wydał postanowienie o tymczasowym aresztowaniu 23-latka na okres trzech miesięcy. Grozi mu kara dożywotniego pozbawienia wolności.

Marsz „Miała na imię Liza”

W środowy wieczór, 6 marca, ulicami centrum Warszawy przeszedł marsz przeciwko przemocy pod hasłem „Miała na imię Liza”. W wydarzeniu, które współorganizowały białoruskie feministki, wzięło udział kilkaset osób.

Marsz rozpoczął się na ul. Żurawiej w pobliżu miejsca, gdzie została zaatakowana 25-latka. Uczestnicy składali tam kwiaty i zapalali znicze. Podkreślali, że wydarzenie ma na celu nie tylko upamiętnienie zamordowanej kobiety, ale ma także stanowić apel o reagowanie na przemoc.

– Nie bądźmy obojętni, bo chyba nie ma nic gorszego niż obojętność. Młoda dziewczyna przyjechała do nas chyba za lepszym życiem i jako tubylcy przyjęliśmy ją. Chyba wina spada na nas wszystkich po troszku – skomentowała w rozmowie z RMF FM jedna z uczestniczek marszu.

„Mogłaby żyć, gdybyśmy reagowali”

Warto przypomnieć, że gdy sprawca dokonywał gwałtu, w pobliżu przechodzili świadkowie. Niestety, żaden z nich nie sięgnął po telefon i nie wezwał policji.

– Mogłaby żyć, gdybyśmy reagowali, a nie reagujemy, bo się boimy – skwitowała kolejna uczestniczka marszu.

Czytaj też:
Nie żyje zgwałcona 25-latka. Trwa zbiórka na pogrzeb Lizy
Czytaj też:
Śmierć 25-letniej Lizy. Ojciec Doriana S. zabrał głos: Dla was to sensacja, dla nas tragedia

Źródło: RMF FM