Kryzys na granicy. „To najtrudniejsza sytuacja w moim życiu” #MówiącWprost odc. 36

Na granicy polsko-białoruskiej trwa kryzys wywołany przez reżim Aleksandra Łukaszenki. W wywiadzie dla BBC Aleksander Łukaszenka powiedział, że jest „absolutnie możliwe”, że jego wojsko pomogło migrantom dostać się do Polski. Zaprzeczył jednak, że ich zaprosił na Białoruś. Do eskalacji kryzysu na granicy polsko-białoruskiej doszło 8 listopada, kiedy w rejon Kuźnicy dotarła kilkutysięczna grupa migrantów, kierowana przez białoruskie służby. W kolejnych dniach miały miejsce próby forsowania granicy. Obecnie koczowisko w rejonie przejścia w Bruzgach opustoszało. Większość migrantów trafiła do centrum logistycznego po stronie białoruskiej. W piątek prezydent Andrzej Duda wyraził nadzieję, że „wkrótce dzięki wsparciu politycznemu społeczności europejskiej i Sojuszu Północnoatlantyckiego, władze białoruskie zaprzestaną ataku na polską granicę”.

O kwestię kryzysu przy granicy zapytany został Grzegorz Puda, minister funduszy i polityki regionalnej. – To jest najtrudniejsza sytuacja w moim życiu jeśli chodzi nastroje związane z obroną granicy. Próbuje się odpowiedzialność zrzucić na kogoś innego, a wiemy przecież, że reżim Łukaszenki atakuje polską granicę w sposób zorganizowany. Odbywa się to pod kontrolą, często dochodzi do prób forsowania polskiej granicy – mówił minister w programie #MówiącWprost.

Czy szef resortu, który kontaktuj się nieustannie z instytucjami Unii Europejskiej słyszał obawy lub czy sam obawia się, że takie działania prowokacyjne przerodzą się w wojnę? – Ciężko mi powiedzieć, co siedzi w głowach Łukaszenki i Putina. Liczę, że nasza działalność związana z obroną granicy polskiej i UE sprawi, że Białorusini zrozumieją, że są wykorzystywani przez reżim. To jest tak trudna sytuacja, że pomimo podziałów politycznych, które w Polsce się znajdują, w tej sprawie musimy być spójni, zgodni i podejmować działania, które zabezpieczą bezpieczeństwo – mówił minister Grzegorz Puda.

Szefa resortu zapytano także o kwestię środków unijnych dla Polski, które miałyby zostać zamrożone lub zaprzepaszczone. – Walczymy o środki finansowe, które i tak Polsce zostaną przekazane w ramach Krajowego Planu Odbudowy. Tyle że chcemy, żeby one zostały przekazane w formie zaliczki. Padły w niektórych mediach informacje nieprawdziwe, że my te środki stracimy, że one przepadły. Nie w tym rzecz. Chcemy, żeby te środki trafiły do nas jak najszybciej, żeby Polacy mogli skorzystać z tych środków na poczet tego, co będzie dalej – mówi minister.