Pisze o tym francuski dziennik „Libération”, powołując się na zachodnie źródła wywiadowcze. Według ich informacji Prigożyn przybył w tym celu do Moskwy już 1 lipca i towarzyszyli mu dowódcy wagnerowców. Oprócz Putina Prigożyn rozmawiał z dyrektorem Rosgwardii Wiktorem Zołotowem i szefem Służby Wywiadu Zagranicznego Siergiejem Naryszkinem. Źródła nie podały jednak, czego dotyczyły rozmowy.
„Co najmniej od piątku 1 lipca buntownik jest podobno przetrzymywany na Kremlu, gdzie został wezwany wraz ze swoimi głównymi dowódcami” – donosi „Libération”.
O tym, że Prigożyn przebywa w Petersburgu lub Moskwie poinformował pod koniec ubiegłego tygodnia przywódca Białorusi Alaksandr Łukaszenka. Zgodnie z umową między Prigożynem a Kremlem, po której wstrzymał on marsz na Moskwę, szef grupy Wagnera wraz ze swoimi najemnikami musi przebywać na Białorusi.
Wagnerowcy na Białorusi. Łukaszenka: Putin mógł złagodzić swój stosunek
Łukaszenka zauważył również, że kwestia przerzucenia wagnerowców na Białoruś jest obecnie również nieuregulowana, ponieważ "nie zależy od niego, ale od decyzji strony rosyjskiej i samych najemników".
Białoruski prezydent przyznał, że Putin mógł złagodzić swój stosunek do Prigożyna. – Co będzie z nim dalej? Cóż, w życiu różne rzeczy się zdarzają. Ale jeśli myślicie, że Putin jest tak złośliwy i mściwy, że jutro go "załatwi"... Nie, tak się nie stanie – spekulował Łukaszenka i obiecał omówić sytuację z rosyjskim prezydentem w najbliższej przyszłości.
Kreml zaprzeczał przy tym, że śledzi ruchy Prigożyna. – Nie mamy ani możliwości, ani chęci, aby to zrobić – zadeklarował rzecznik rosyjskiego przywódcy Dmitrij Pieskow. Przypomniał jednak, że istniał warunek, aby szef Grupy Wagnera wraz z najemnikami udał się na Białoruś w ramach negocjacji w sprawie zakończenia zbrojnego powstania przeciwko władzy.
Czytaj też:
Zełenski uważa, że na Prigożynie się nie skończy. „W Rosji może dość do kolejnego buntu”Czytaj też:
Łukaszenka: Jewgienij Prigożyn jest w Petersburgu. Może pojechał do Moskwy?