Wagnerowcy przy granicy z Polską. „Od lat słyszę strzały, wybuchy. Dla nas to normalne”

Wagnerowcy przy granicy z Polską. „Od lat słyszę strzały, wybuchy. Dla nas to normalne”

Obóz wagnerowców na Białorusi. Zdjęcie satelitarne firmy Maxar Technologies
Obóz wagnerowców na Białorusi. Zdjęcie satelitarne firmy Maxar Technologies Źródło:X / @trbrtc
W związku z pojawieniem się wagnerowców na terenie Białorusi MON skierowało dodatkowych żołnierzy w rejon granicy. Z obawy przez możliwymi prowokacjami, działają tam też inne służby. Mieszkańcy przygranicznych terenów nie widzą jednak większych powodów do niepokoju. W rozmowie z Interią przyznają, że przez lata przyzwyczaili się już do odgłosów z poligonu po drugiej stronie granicy.

W ostatnich dniach na Białoruś dotarły kolejne kolumny z najemnikami Grupy Wagnera. Większość z nich zatrzymuje się w miejscowości Osipowicze, w obwodzie mohylewskim, i w obozie polowym w pobliskiej wsi Cel. Kilka dni temu dziennikarz „The New York Times” Christiaan Triebert opublikował na Twitterze zdjęcia satelitarne, wykonane przez amerykańską firmę Maxar Technologies, na których widać, jak aktualnie wygląda baza najemników.

Wagnerowcy dotarli na Białoruś

Dziennikarz zwrócił uwagę, że wagnerowcy ściągają tam kolejne pojazdy i sprzęt wojskowy, liczone w „dziesiątki, jeśli nie setki”. Wśród nich znajdują się prawdopodobnie pick-upy, małe ciężarówki, samochody osobowe i 35 naczep.

O obecności wagnerowców na Białorusi kilka dni temu rozmawiali też Władimir Putin i Aleksander Łukaszenka podczas spotkania w Petersburgu. Była to pierwsza rozmowa przywódców obu państw twarzą w twarz od czasu buntu Jewgienija Prigożyna i negocjacji, w których brał udział białoruski dyktator.

Łukaszenka powiedział Putinowi, że wagnerowcy zaczęli ich „stresować”, bo „proszą o pozwolenie ruszenia na Zachód”. Białoruski dyktator stwierdził, że najemnicy mieli mu mówić o „wycieczkach do Warszawy i Rzeszowa”.

Mieszkańcy pogranicza przyzwyczajeni

Interia sprawdziła, jak na obecność najemników na Białorusi reagują Polacy, którzy mieszkają w pobliżu wschodniej granicy. – Ale tu był huk! Jak detonowali most, to wszystko tu drżało. Wszystko było słychać. A samo ogrodzenie rozciąga się na całej długości ich granicy. Strasznie są okopani – powiedział w rozmowie z portalem jeden z mieszkańców Orchówka koło Włodawy, dodając że Ukraińcy wysadzili większość mostów prowadzących na Białoruś.

Inna rozmówczyni Interii relacjonuje, że w nawet we Włodawie słychać odgłosy ćwiczeń z poligonu w Brześciu, po stronie białoruskiej. – Słychać wybuchy, ciężki sprzęt, takie głuche tąpnięcia. Powiedziałabym jednak, że rzadziej niż wcześniej, bo pewnie jest tam mniej rosyjskich żołnierzy – mówi kobieta. W jej opinii „przez to, że mają to na co dzień, mieszkańcy nie czują jakiegoś większego niepokoju” w związku z pojawieniem się wagnerowców na Białorusi.

„Od lat słyszę strzały, wybuchy”

Do odgłosów wybuchów przyzwyczajony jest też mężczyzna, który mieszka w Dobratyczach. – Panie, lata tu mieszkam i od lat słyszę strzały, wybuchy, przenoszenie sprzętu. Ćwiczą, bo muszą, bo to wojsko. Dla nas to normalne, a jak ktoś przyjedzie, to zaskoczony – mówi.

Rozmówca Interii przekonuje też że, w okolicy jest mnóstwo służb i „można spać spokojnie”.

Czytaj też:
Po co tak naprawdę Łukaszence wagnerowcy? Gen. Skrzypczak dla „Wprost”: Putin go przekonał
Czytaj też:
Jednoznaczny komentarz USA ws. gróźb Łukaszenki. „Nasz sojusz z Polską jest silny”

Źródło: Interia.pl/Wprost.pl