Juraś Karmanau, korespondent agencji Associated Press, przeprowadził w kwietniu tego roku śledztwo dziennikarskie, podczas którego wykazał, że białoruska mleczarnia korzysta z mleka od krów, które pasą się we wsi Hubarewicze w obwodzie homelskim na Białorusi. Problem w tym, że miejscowość od Czarnobyla dzieli zaledwie 45 kilometrów i znajduje się w strefie zanieczyszczonej radioaktywnie.
Karmanau pobrał próbkę mleka od krów pasących się w Hubarewiczach i 26 kwietnia opublikował zdjęcie wyników badań. Okazało się, że w mleku wykryto 10-krotne przekroczenie ilości radioaktywnego strontu-90.
Właściciel krów Mikołaj Czubenok sprzedawał mleko do zakładu Milkavita, potem najprawdopodobniej jest mieszane z mlekiem nieskażonym i przerabiane na ser "Poleski", którego 90 proc. produkcji trafia do Rosji. Po publikacji dziennikarza, Państwowy Departament ds. Czarnobyla przeprowadził własne testy i uznał, że wszystko jest w porządku. Wtedy też firma Milkavita zgłosiła sprawę do sądu, domagając się od dziennikarza sprostowania "nieprawdziwych informacji". Karmanau odpiera te zarzuty, utrzymuje, że śledztwo przeprowadzono "zgodnie z kanonami sztuki dziennikarskiej i jest oparte na faktach".
Czytaj też:
Naukowcy alarmują: Nieubłaganie czeka nas trzeci Czarnobyl