Cięcia w filmie, który wszedł na chińskie ekrany na początku tego tygodnia, dotknęły głównie sceny z udziałem hongkońskiego aktora Chow Youn-Fata, grającego pirata singapurskiego. Są tak znaczne, że utrudniają śledzenie fabuły, na co widzowie uskarżają się w Internecie.
Z 20 minut obecności Chow na ekranie pozostała zaledwie połowa. Największa wycięta scena prezentuje granego przez niego bohatera - pirata Sao Fenga. Recytował on w niej klasyczny poemat chiński w języku kantońskim bohaterce granej przez Keirę Knightley.
Usunięto także scenę, w której Chow mówi: "Witamy w Singapurze", sugeruje to bowiem, że Singapur jest ziemią piratów, podczas gdy w rzeczywistości był przez lata zamieszkany przez rybaków.
Cięcia wykonano zgodnie z "normami cenzury chińskiej" i biorąc pod uwagę "obecne warunki panujące w Chinach" - powiedział agencji Xinhua wicedyrektor departamentu ds. kina Państwowego Urzędu Radia, Kina i Telewizji Zhang Pimin. Jak zapewnił, "nie naruszają one ciągłości akcji ani wizerunku postaci".
Jedno z chińskich pism poświęconych kinematografii napisało, że "kapitan grany przez Chowa jest łysy, ma na twarzy wielkie szramy, nosi brodę i długie paznokcie, jego wizerunek jest więc zgodny ze starym hollywoodzkim stereotypem upadlającym Chińczyków".
Władze twierdzą, że mimo cenzury film został dobrze przyjęty i zarobił już równowartość ponad 116 tys. euro.
Chiny zezwalają na wyświetlanie rocznie w swoim kraju tylko 20 filmów zagranicznych. Poprzedni film o piratach z Karaibów, "Skrzynia umarlaka", w ogóle nie był tam pokazywany z powodu scen kanibalizmu.
pap, ss