Polska: Izabela Bełcik, Eleonora Dziękiewicz, Maria Liktoras, Dorota Świeniewicz, Małgorzata Glinka, Katarzyna Skowrońska-Dolata oraz Mariola Zenik (libero), Agnieszka Bednarek, Milena Sadurek, Joanna Mirek, Milena Rosner, Anna Podolec.
Bułgaria: Liubka Debarliewa, Straszimira Filipowa, Cwetalina Żerkowa, Jelena Kolewa, Ewa Janewa, Radosweta Tenewa-Miliczewicz oraz Maria Filipowa (libero), Martina Gieorgiewa, Diana Nenowa, Petia Cekowa, Deniza Karawłanowa.
Polki z kompletem zwycięstw awansowały do drugiej fazy turnieju. Ostatni, trwający blisko dwie i pół godziny pojedynek grupowy z Bułgarkami miał wyjątkową dramaturgię. W tie-breaku "biało- czerwone" przegrywały już 9:13, by wygrać decydującego seta do 13.
Rywalki okazały się specjalistkami od potęgowania emocji na turnieju mistrzostw Europy. Wcześniejsze dwa spotkania z ich udziałem zakończyły się w tie-breakach. Nie inaczej było w spotkaniu przeciwko Polsce.
Polki przez półtora seta grały źle - nerwowo, niepewnie w przyjęciu i w ataku. Przewaga rywalek była wyraźna od początku meczu. Prowadzone przez doświadczone Ewę Janewą i Jelenę Kolewą Bułgarki prowadziły różnicą nawet siedmiu punktów (19:12). "Złotka" pod koniec partii poderwały się do walki, pościg okazał się jednak spóźniony.
Niemoc Polek trwała jeszcze na początku drugiego seta. Przy stanie 5:10 trener Marco Bonitta sięgnął po Milenę Sadurek, która zmieniła Izabelę Bełcik. Zmiana na pozycji rozgrywającej okazała się trafnym posunięciem, bo po chwili był remis 10:10. Coraz pewniej w ataku poczynała sobie Katarzyna Skowrońska-Dolata, lepiej funkcjonował polski blok.
W końcówce znów coś się zacięło w grze polskiego zespołu, a Bułgarki wygrywały już 23:20. Dzięki skutecznym atakom Małgorzaty Glinki, Polki doprowadziły do remisu. Po chwili miały nawet piłkę setową, lecz debiutująca w mistrzostwach Europy Agnieszka Bednarek zaserwowała w aut. W końcówce dwukrotnie zaatakowała Skowrońska-Dolata i Polki wyrównały stan meczu.
To był dopiero przedsmak emocji. Trzeci set miał niesamowite zwroty akcji, a oba zespoły miały swoje lepsze i gorsze momenty. Ten zły moment "złotkom" przytrafił się przy stanie 14:14, gdy na zagrywce stanęła Straszimira Filipowa. Znana z występów w Winiarach Kalisz zawodniczka swoimi kąśliwymi serwisami napsuła sporo krwi Polkom, które straciły cztery punkty z rzędu. Po chwili role się odwróciły. Bułgarki pogubiły się i mimo że prowadziły 22:19, po chwili było 24:22 dla dwukrotnych mistrzyń Europy.
Pojedynek na przewagi trwał znacznie dłużej niż w drugim secie. Częściej setbola miały Bułgarki, choć po skutecznym bloku Dziękiewicz i Skowrońskiej-Dolaty było 29:28 dla Polek. Później jednak punktowały już tylko rywalki.
Czwarty set wyglądał trochę jakby z innego meczu. Polki wręcz zdemolowały przeciwniczki zdobywając seryjnie punkty. Kąśliwe zagrywki Dziękiewicz i Skowrońskiej-Dolaty oraz znakomita gra na siatce Marii Liktoras sprawiła, że przewaga Polski na drugiej przerwie technicznej wynosiła 12 punktów (16:4). Obaj trenerzy dali odpocząć niektórym swoim zawodniczkom przed decydującym starciem.
Tie-break na długo pozostanie w pamięci kibicom. Rzadko zdarza się bowiem, że zespół przegrywający 5:10 i 9:13, potrafi rozstrzygnąć spotkanie na swoją korzyść. "Biało-czerwone" nie po raz pierwszy w Belgii okazały się mistrzyniami finiszu.
Inna sprawa, że siatkarkom z Bułgarii zabrakło pewności i spokoju. Rozgrywająca Liubka Debarliewa do znudzenia rzucała piłki do swojej liderki Janewy, która nie mogła przebić się przez szczelne ręce Polek lub atakowała po autach. Decydujący punkt zdobyła Glinka, rehabilitując się za wcześniejsze potknięcia na początku tie-breaka.
Marco Bonitta (trener reprezentacji Polsk):"Zdaję sobie w pełni sprawę, że gramy tu bardzo nierówno, niestabilnie. Dobre fragmenty przeplatane są banalnymi błędami. Jestem jednocześnie świadomy, że mam jeden, jutrzejszy dzień aby to wyeliminować".
Katarzyna Skowrońska-Dolata: "Naszą siłą jest zespół. Na wynik składa się praca wszystkich dziewczyn, a nie gra jednej czy drugiej zawodniczki. W siatkówkę nie można wygrać w pojedynkę. Zdaję sobie w pełni sprawę, że nie gramy, jak dotąd, naszej najlepszej siatkówki, ale ta pierwsza faza grupowa udowadnia, że potrafimy zwyciężać mimo własnych błędów. Bo nie sztuką jest pokonać rywala, gdy wszystko na boisku się udaje. Wielokrotniej bardziej cieszy, motywuje, buduje atmosferę sukces, który zrodził się w walce, nie przyszedł łatwo, po drodze było wiele trudności."
Dorota Świeniewicz: "Bez wątpienia musimy od wtorku zagrać lepiej. Wiem, że największym problemem jest poziom naszego przyjęcia. Jest ono wyraźnie do poprawienia, lecz jest jeszcze trochę czasu. Jestem dobrej myśli".pap, ss