Do wstrząsającego zdarzenia doszło 3 stycznia w Bari (na południu Włoch) – podaje włoski dziennik „Il Messaggero”. W „termicznej kołysce” umieszczono noworodka, który, gdy odnalazł go 56-letni właściciel firmy pogrzebowej, był nieżywy.
Okoliczności sprawy wyjaśniała będzie prokuratura w Bari.
Tragedia w Bari. Wszystko przez alarm, który się nie włączył?
„Okno życia” zbudowano przy kościele San Giovani Battista, który znajduje się w dzielnicy Poggiofranco. Jak opisuje redakcja włoskiej gazety, po umieszczeniu dziecka w kołysce miał nie włączyć się alarm. Nie wiadomo, jak długo znajdowało się ono w małym pomieszczeniu. Znaleziono je dopiero w piątek nad ranem. Zwykle, gdy tylko ciężar ciała dociśnie materac, w „oknie życia” od razu rozbrzmiewa głośny sygnał, który wzywa osoby odpowiedzialne za to miejsce. Uruchamia się wtedy także system, który podtrzymuje ciepłym powietrzem temperaturę.
Jeden z księży, który służy w parafii, opisał zdarzenie, jako „ogromnie zasmucające”. Duchowny nie wie, dlaczego alarm nie włączył się w piątek rano. Nie wiadomo zresztą, czy fakt, iż system nie został uruchomiony, doprowadził bezpośrednio do zgonu chłopczyka. Możliwe, że został on tam przyniesiony już martwy. Sprawę wyjaśnią teraz śledczy z Bari.
Ciało należy do chłopczyka, który został urodzony prawdopodobnie około cztery tygodnie temu. By dowiedzieć się, co doprowadziło do śmierci dziecka, wykonana zostanie sekcja zwłok przez z Instytutu Medycyny Sądowej w Policlinico di Bari. Wiadomo, że na jego ciele nie ma śladów świadczących o użyciu przemocy.
Warszawa. 6-latka w oknie życia
Pod koniec sierpnia – tym razem w Polsce, w Warszawie – w oknie życia odnaleziono sześciolatkę. Siostry ze Zgromadzenia Franciszkanek Rodziny Maryi powiadomiły o wszystkim służby – jak informowała Wirtualna Polska.
Czytaj też:
Nie żyje ikona polskiej opery. „Artysta wyjątkowy”Czytaj też:
Nie żyje znana aktorka i supermodelka. Zginęła tuż po świętach