Requiem dla Browna

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dotkliwa porażka Partii Pracy, która w ostatnich wyborach lokalnych zdobyła zaledwie 24 proc. głosów (co stanowi najgorszy wynik od niemal 40 lat) może zwiastować rychły polityczny pogrzeb premiera Gordona Browna.
W ostatnich wyborach lokalnych Brytyjczycy udzielili bowiem społecznego votum nieufności nie tyle laburzystom co przede wszystkim samemu Brownowi, który najwyraźniej nie radzi sobie z funkcją szefa rządu. Warto przy tym nadmienić, że tak słabych notowań Partia Pracy nie miała od prawie dwudziestu lat. Labourzyści znaleźli się w największym kryzysie od czasów słynnej „zimy niezadowolenia" z 1978 r., która położyła kres rządowi Jamesa Callaghana, dając początek osiemnastoletnim rządom konserwatystów. Znamienny przy tym jest również fakt, że Brytyjczycy zaledwie w dziesięć miesięcy od przejęcia przez Browna urzędu po Tonym Blairze stracili zaufanie i wiarę w zdolności przywódcze swojego premiera.

Przyczyn takiego stanu rzeczy należałoby szukać w postawie samego Browna. Gordon Brown to typowy stonowany polityk-intelektualista, co powoduje, że nie zawsze potrafi się odnaleźć w bardzo pragmatycznych, a niekiedy wręcz brutalnych realiach codziennej polityki. W opinii wielu brytyjskich komentatorów Brown będący człowiekiem o niezwykle przenikliwym, analitycznym umyśle sprawia wrażenie człowieka żyjącego w nieco hermetycznym świecie książek i ideałów. Brytyjscy krytycy wytykają dziś swemu premierowi brak pragmatyzmu i skłonność do drobiazgowych analiz. Intelektualna precyzja przydała się w okresie dziesięcioletnich rządów Blaira, kiedy Brown kierował resortem finansów, skrupulatnie pilnując dyscypliny budżetowej Jak zresztą już od dłuższego czasu sygnalizuje brytyjska prasa, taki styl uprawiania polityki całkowicie nie sprawdza się w kierowaniu pracami całego rządu, co wymaga dużej elastyczności i szybkiego podejmowania nieraz niepopularnych decyzji.

Brytyjczycy, którzy cenią u polityków przede wszystkim sprawność i pragmatyzm znacznie bardziej cenili poprzednika Browna, Tony’ego Blaira. Blair dzięki dużej elastyczności i intuicji prawdziwego „politycznego zwierzęcia" niejednokrotnie bez szwanku wychodził z dużo większych kłopotów niż te, z którymi zmaga się jego następca. Polityczna charyzma pozwoliła „teflonowemu Tony’emu”, jak nazywała Blaira prasa, rządzić na Downing Street przez dziesięć lat. Takiego sukcesu zapewne nie powtórzy jego następca Gordon Brown, który już wkrótce może zostać zmuszony do opuszczenia fotela szefa rządu.