Katastrofa w Belfaście

Katastrofa w Belfaście

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zamiast meczu walki - mecz błędów, zamiast zwycięstwa - porażka w koszmarnym stylu. Polscy piłkarze po fatalnej grze ulegli Irlandii Północnej 2:3 i poważnie zmniejszyli swoje szanse na awans do mistrzostw świata 2010.

O meczu z Irlandią na pewno będzie chciał jak najszybciej zapomnieć Artur Boruc. Bramkarz Celtiku Glasgow w Belfaście nie miał łatwego życia - już podczas podawania składów przez spikera, przy jego nazwisku dało się słyszeć buczenie irlandzkich fanów. Każde dotknięcie piłki przez Polaka to kolejna porcja gwizdów.

Boruc do takich sytuacji zdążył się przyzwyczaić, biorąc wielokrotnie udział w derbach Glasgow. Tym bardziej zaskakująca była jego postawa sportowa- fatalny kiks w 10. minucie kosztował utratę bramki. Mało kto przypuszczał, że najgorsze dopiero przed 29-letnim zawodnikiem. O ile przy stracie drugiej bramki zaspali obrońcy, to trzeci gol dla Irlandczyków znajdzie się zapewne w kolejnej edycji "piłkarskie jaja". Po niezbyt mocnym podaniu od Michała Żewłakowa, Boruc nie trafił nogą w piłkę, która wtoczyła się do siatki.

W meczu przeciwko Irlandii podopieczni Leo Beenhakkera wykazali się niemal stuprocentową skutecznością. Akcja po której padł wyrównujący gol, była jedyną groźniejszą sytuacją stworzoną przez "biało-czerwonych". Jeleń mógł zostać bohaterem, gdyby tuż przed przerwą dokładnie dostawił nogę po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Piłka padła łatwym łupem Maika Taylora.

Próżno szukać pozytywnych punktów w polskim zespole. Niemal każdy z zawodników zagrał poniżej możliwości. Błędy popełniali obrońcy, którzy w pewnym momencie widać było, że stracili zaufanie do Boruca. W drugiej linii za bardzo nie miał kto wziąć ciężaru na swoje barki. Czasami nieźle potrafił podać Roger Guerreiro, ale to było stanowczo za mało. Niczym nie wyróżniał się grający 90. mecz w kadrze Jacek Krzynówek, zagubiony wydawał się Robert Lewandowski. Na tle beznadziejności dobrze zaprezentował się Jeleń, który zrobił to, co do niego należało.

Nie popisali się kibice, zarówno polscy jak i irlandzcy. Przed meczem kilkakrotnie doszło do bijatyki z udziałem fanów obu drużyn. Interweniować musiała policja, która zatrzymała kilku krewkich fanów. W jednym z pubów Polacy bili się między sobą; zaskoczeni stróże prawa musieli ich rozdzielać.

W trakcie hymnu polskiego, duża część fanów gospodarzy gwizdała, a gdy grano hymn brytyjski, polscy kibice rzucali racami w pilnujących porządku stewardów. Fani obu ekip prowokowali się niemal przez całe spotkanie i z pojednania, o które apelowały obie federacje, a także irlandzka polonia, wyszły nici.

Gdy Jeleń zdobył wyrównującego gola, fani Ulsteru byli wściekli na arbitra liniowego, który ich zdaniem, nie zauważył pozycji spalonej napastnika AJ Auxerre. Chwilę później szwedzki arbiter został trafiony przedmiotem z trybun i mecz przerwano na kilka minut. Gospodarze spotkania muszą spodziewać się wysokiej kary, łącznie z zamknięciem stadionu.

Były jednak i sympatyczne obrazki z ulic Belfastu, gdzie maszerujący na stadion kibice obu reprezentacji pozdrawiali się nawzajem. Były wspólne zdjęcia i piwo, nie wszyscy jednak potrafili dostosować się do takich standardów zachowań.

ab, pap