Frankenstein krąży po Ząbkowicach Śląskich

Frankenstein krąży po Ząbkowicach Śląskich

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. Riva/Wikipedia 
Gdzie można spotkać najsłynniejszego – od dwóch wieków – potwora w towarzystwie jego sławnych kolegów? Najlepiej pod Krzywą Wieżą. Ale nie w Pizie, tylko w Ząbkowicach Śląskich, które jeszcze 65 lat temu nosiły nazwę Frankenstein.
Wie to każdy mieszkaniec miasteczka. Nazwisko doktora Frankensteina – bohatera słynnej powieści Mary Schelley – pochodzi od nazwy ich miasta. Podobno „matkę" literackiego potwora, piszącą w 1818 r. swoją powieść „Frankenstein, czyli nowoczesny Prometeusz", zainspirowała historia o epidemii dżumy, która dwa wieki wcześniej zdziesiątkowała miasto. W 1606 r. grabarze z miasta Frankenstein na Dolnym Śląsku rozsypywali w domach trujący proszek wytwarzany ze zwłok, co wywołało epidemię. Spowodowali tym śmierć jednej trzeciej mieszkańców. Do zbrodni przyznali się na torturach.

O tej historii wspomniał w kazaniach ewangelicki proboszcz Samuel Heinnitz. Ich przedruki mogły wpaść w ręce młodej pisarki, mieszkającej wtedy w Szwajcarii. – To mało prawdopodobne – twierdzi Piotr Strojanowicz, archeolog i pasjonat historii Ząbkowic. – Trudno mi uwierzyć, żeby nastoletnia dziewczyna, pewnie słabo znająca niemiecki, czytała artykuły w prowincjonalnych zagranicznych pismach.

Inne źródła podają, iż Mary Shelley nadała swojemu bohaterowi nazwisko prawdziwego doktora Frankesteina, którego spotkała podczas podróży po Europie. Oczywiście, ten tajemniczy lekarz pochodził właśnie z obecnych Ząbkowic Śląskich. Nie wiadomo, co wydarzyło się naprawdę, ale ślady szalonego naukowca można odnaleźć w Izbie Pamiątek Regionalnych, gdzie dziewięć lat temu w piwnicy stworzono jego laboratorium. Skrzypiące drzwi, złowrogie jęki i eksponaty, takie jak szczypce do wydłubywania oczu, przywitają wędrowca, który wejdzie do tego uroczego, renesansowego budynku. Na pierwszy rzut oka wygląda jak zwykła gospoda. Muzeum kryje też kilkaset pamiątek związanych z historią miasteczka. Dzięki jednym (czaszka zbójnika) dowiemy się, że w XVI wieku właścicielem budynku był słynny śląski rycerz rabuś Kauffung, który siał postrach wśród ówczesnych kupców, dzięki innym (oryginalne butelki) – że w latach 60. ubiegłego wieku była tu rozlewnia oranżady. – Zwiedzanie Ząbkowic najlepiej zacząć właśnie tutaj. Można się tu zaopatrzyć w trochę wiedzy i przydatny przewodnik – mówi Dorota Wrona, kustosz Izby Pamiątek Regionalnych.

Położony na Przedgórzu Sudeckim gród powstał w drugiej połowie XIII wieku tuż obok szlaku bursztynowego łączącego Śląsk z Czechami. Miejscowość ulokowano między dwiema osadami – Frankenberg i Löwenstein. Najprawdopodobniej z połączenia tych dwóch słów powstała nazwa – Frankenstein. Funkcjonowała do zakończenia II wojny światowej, kiedy miasteczko, wówczas już polskie, przemianowano na Ząbkowice Śląskie.

Panoramę miasta z pięknym neogotyckim ratuszem najlepiej zobaczyć przez lunetę ze szczytu 34-metrowej Krzywej Wieży (139 schodów w jedną stronę!). To druga co do wielkości tego typu budowla na świecie (po tej w Pizie) i najwyższa w Polsce. Do dziś trwają spory, kiedy monumentalna wieża z czerwonej cegły powstała i dlaczego jest odchylona od pionu o ponad 2 metry. Być może była częścią dawnego zamku, jedną z bram wjazdowych do miasta lub dzwonnicą. A odchylić mogła się wskutek ruchów tektonicznych, które zanotowano w miasteczku pod koniec 1598 r. Niewiele brakowało, a w ogóle przestałaby istnieć. Po wielkim pożarze, który strawił Ząbkowice w 1885 r., władze chciały ją rozebrać.

Świadkiem burzliwej historii są też kościoły, które kryją prawdziwe skarby rzeźby śląskiej. Strzelistą wieżę kościoła parafialnego pw. św. Anny widać z daleka. Zachowała się w nim m.in. rzeźbiona w piaskowcu ambona z alabastrowymi płaskorzeźbami z 1619 r. oraz całopostaciowy rzeźbiony nagrobek księcia Karola I z Ziębic i jego żony Anny, wykonany przez słynnego Jana Urlyka, nadwornego architekta króla Zygmunta II Augusta. Na zewnątrz, obok bocznego wejścia do kościoła można podziwiać epitafium z piaskowca i kamienia z 1569 r. poświęcone Witowi Stoszowi Młodszemu, wnukowi słynnego rzeźbiarza. – Stosz sporo zainwestował w kopalnię złota w Złotym Stoku, a kiedy stracił pieniądze, wezwał tu swojego wnuka, złotnika. Nie udało mu się odzyskać funduszy dziadka, ale epitafium upamiętnia jego obecność w tych rejonach – opowiada Dorota Wrona.

Kolejną świątynią, przy której warto się zatrzymać, jest prawosławna cerkiew św. Jerzego, niegdyś katolicka kaplica cmentarna. Na ścianach prezbiterium widnieją dwa freski z XIV wieku (jeden przedstawia cykl pasyjny Chrystusa, drugi św. Jerzego na koniu walczącego ze smokiem). – To zabytki tej klasy co barokowe rzeźby Czternastu Wspomożycieli Tomasza Weisfeldta czy obrazy największego barokowego twórcy na Śląsku – Michaela Willmanna, które znajdują się w kościołach parafialnych w Kamieńcu Ząbkowickim – mówi dr Rafał Eysymontt, historyk sztuki z Uniwersytetu Wrocławskiego.

Warto także zajrzeć do ogromnego kościoła pw. Podwyższenia Krzyża Świętego, dawnego klasztor dominikanów. Znajdują się w nim relikwie trzech zakonników zamordowanych przez husytów, zwanych męczennikami z Ząbkowic Śląskich. Ich ciała poćwiartowano i spalono. Historię duchownych opisał Andrzej Sapkowski w powieści „Boży wojownicy".