WWF występuje w obronie bobrów

WWF występuje w obronie bobrów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nie działalność bobrów, lecz zabudowa na obszarach zalewowych jest przyczyną strat powodziowych - oświadczył polski oddział międzynarodowej organizacji WWF i odwołał się od decyzji zezwalającej na odstrzał zwierząt w niektórych nadwiślańskich gminach.
Przedstawiciele WWF przekonują, że to prawdopodobnie dzięki bobrom i wywoływanej przez ich budowle retencji skala powodzi jest mniejsza. - Obarczanie bobrów winą za tegoroczną powódź w Polsce jest próbą ukrycia prawdy o fatalnych zaniedbaniach w ciągu ostatnich 13 lat w zakresie ochrony przeciwpowodziowej - uważają przedstawiciele WWF. Jej zdaniem decyzja o odstrzale zwierząt jest nieuzasadniona, wywoła kolejne straty w przyrodzie, a nie poprawi sytuacji na zagrożonych terenach. - Powtarzane przez polityków i lokalną administrację mity na temat bobra sprawiły, że robi się wszystko, aby wydano zgodę na odstrzał tych zwierząt - zauważa WWF. Tymczasem - według organizacji - jedną z najważniejszych przyczyn strat spowodowanych wylewami rzek "jest niekontrolowane zagospodarowywanie obszarów zagrożonych powodzią".

WWF przypomina, że w Polsce obwałowano dotychczas trzy czwarte terenów zalewowych nad Odrą i Wisłą, i zezwala się na zabudowę tych obszarów, choć wały nie gwarantują stuprocentowej ochrony. - W krajach rozwiniętych powstrzymanie zabudowy obszarów zalewowych jest podstawową zasadą ochrony przeciwpowodziowej. Natomiast w Polsce, mimo strat powodowanych przez rokroczne powodzie i apeli organizacji pozarządowych takich jak WWF, od lat powiela się te same błędy zagospodarowania przestrzennego - zauważa WWF. Według WWF zgoda na odstrzał bobrów na terenie 25 nadwiślańskich gmin, wydana właśnie przez Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska w Bydgoszczy, stwarza niebezpieczny precedens. - Od osób, które mieszkają w rejonie objętym odstrzałem, wiemy, że wały na terenie gmin, gdzie dopuszczono odstrzał, od lat nie były konserwowane, gdzie indziej bobry żyją w sporym oddaleniu od wałów - na przykład nad stawami rybnymi - powiedział Paweł Średziński z WWF. Zwrócił uwagę, że bydgoska RDOŚ wydając decyzję na wniosek wojewody, nie uzasadniła zgody na odstrzał - i nie wskazała alternatywnych rozwiązań - powołując się na stan wyższej konieczności. W poniedziałek WWF złożyła odwołanie od decyzji bydgoskiej RDOŚ.

Średziński zauważył też, że fala powodziowa dotarła już do Bałtyku, tymczasem odstrzał ma być dozwolony do końca czerwca. - Trwa okres rozrodu i wychowania młodych. Jeżeli zginie samica opiekująca się młodymi, będzie to miało skutki dla struktury rodzinnej bobrów - zaznaczył Średziński. Organizacja przytacza opinię badającego bobry dr. Andrzeja Czecha. - Wały wiślane są oddalone od kilkadziesiąt metrów od normalnego nurtu rzeki, podczas gdy bobry kopią nory wyłącznie pod wodą. Niezrozumiałe jest zatem, w jaki sposób miałoby dojść do uszkodzenia i przerwania wałów - zauważa badacz. Radzi on, by - jeśli rzeczywiście bobry przysparzają jakichś problemów człowiekowi - zastosować skuteczniejsze niż odstrzał metody, na przykład instalację metalowych siatek chroniących wały i groble i inne urządzenia wodne.

Czech zaznaczył, że "najprawdopodobniej dzięki bobrom skala powodzi jest mniejsza". - Według wstępnych i bardzo ostrożnych szacunków w górnych odcinkach dorzecza Wisły i Odry bobry utrzymują tysiące tam, gromadzących co najmniej pięćdziesiąt milionów metrów sześciennych wody. Ponadto powodują zwolnienie nurtu małych rzek i punktowe retencjonowanie wody na terenach niezabudowanych - wyliczał. WWF przypomina, że "dzięki bobrom podnosi się poziom wód gruntowych w borykającej się z suszami Polsce, zwiększa się retencja i bioróżnorodność, a według danych z 2002 roku bobry uchroniły aż 10 tysięcy hektarów lasów przed pożarami". Przytacza dane Instytutu Nauk o Środowisku UJ, według których zaledwie 3 proc. stanowisk bobrów w Polsce powoduje szkody, a na Litwie i Łotwie, które zajmują mniejsze terytorium niż Polska, bobrów jest trzy razy więcej.

WWF wyjaśnia też, że - wbrew obawom niektórych polityków i urzędników - "nie grozi nam inwazja bobrów", ponieważ są one zwierzętami terytorialnymi, które żyją w monogamicznych rodzinach. Liczebność populacji reguluje naturalny mechanizm - gdy populacja zbyt się zagęszcza i brakuje nowych terytoriów do kolonizacji, rodzi się znacznie mniej młodych.

Przed kilkoma dniami minister spraw wewnętrznych Jerzy Miller przypisał bobrom winę za dziurawienie wałów przeciwpowodziowych. Podlegająca temu resortowi Państwowa Straż Pożarna za sprawców destabilizacji wałów uważa bobry i nornice. W sejmowej debacie o powodzi Józef Racki z PSL nazwał te ssaki największymi szkodnikami wałów.

PAP, arb