Król dopalaczy kontra Tusk

Król dopalaczy kontra Tusk

Dodano:   /  Zmieniono: 
Uosobieniem walczących z Donaldem Tuskiem i sanepidem właścicieli sklepów z dopalaczami stał się 23-letni Dawid Bratko. Młody mieszkaniec Łodzi – nazywany przez media królem dopalaczy – rzucił wyzwanie premierowi ostentacyjnie otwierając 6 października jeden ze swoich niemal 150 sklepów z dopalaczami.
Bratko na pomysł stworzenia w Polsce dopalaczowego imperium miał wpaść podczas pobytu w Wielkiej Brytanii, gdzie podpatrzył jak na produktach tych zarabiają inni. Po powrocie do Polski otworzył pierwszy sklep, a wkrótce potem kolejne – dorabiając się w krótkim czasie pokaźnego majątku. Co ciekawe Bratko publicznie dość pogardliwie wyrażał się o swoich klientach podkreślając, że sam nigdy nie próbował dopalaczy, które uważa za… świństwo. Nie przeszkodziło mu to jednak w stworzeniu dużej sieci punktów handlujących dopalaczami.

Kiedy policjanci wraz z inspektorami Głównego Inspektoratu Sanitarnego zamknęli większość sklepów pełnomocnik Dawida Bratko mecenas Bronisław Muszyński zapowiedział, że złoży odwołanie do GiS, a jeśli to nie zostanie rozpatrzone w ciągu 30 dni skieruje sprawę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. - Jeśli ten uzna naszą rację, będziemy domagać się od skarbu państwa kilkunastu milionów złotych odszkodowania – ostrzegał Muszyński.

Bratko nie czekał jednak na decyzję GiS i 6 października otworzył jeden ze swoich sklepów na oczach policjantów i inspektorów i rozpoczął sprzedaż. Tuż po dokonaniu pierwszej transakcji został zatrzymany – i usłyszał zarzuty wprowadzenia do obrotu substancji zakazanych decyzją Głównego Inspektora Sanitarnego, za co grozi mu do 2 lat więzienia. Prokuratura złożyła też wniosek o tymczasowy areszt dla Bratki, ale sąd go odrzucił. - My nie sprzedajemy dopalaczy, tylko konkurencja. Nie jest to też towar kolekcjonerski – oburzał się Bratko dodając, że nie rozumie dlaczego został zatrzymany przez policję. -Przeanalizowaliśmy wypowiedzi pani z GIS-u i stwierdziliśmy, że jak nie będzie napisane, że są to produkty kolekcjonerskie, to będziemy mogli nimi swobodnie handlować - tłumaczył.
Zapowiedział też walkę o częściową legalizację dopalaczy i środków psychoaktywnych.
- Te środki były, są i zawsze będą, więc jedynym wyjściem jest zacząć je kontrolować. Jeśli nie, to wszystko trafi na czarny rynek i mafia będzie miała z tego pożytek, a nie miasto, państwo czy urząd skarbowy – ostrzegał król dopalaczy.

Czy jego argumenty są przekonujące – rozstrzygnie sąd.

Artur Bartkiewicz