Później ozdobą jej strojów stawało się coraz więcej brosz, z których część kupowała sama, a inne otrzymała w podarunku. Dawna szefowa amerykańskiej dyplomacji mówiła też, że z początku coś, co stanowiło żart, zamieniło się w tajny kod. Coraz więcej dyplomatów zwracało uwagę na brosze, który przypinała do swych strojów.
Złość Putina
Ujawniła, że kiedyś, gdy jako sekretarz stanu w administracji prezydenta Billa Clintona odwiedziła Moskwę, zdarzyło się jej posunąć za daleko. Mając na myśli wojnę w Czeczenii, wybrała broszkę z trzema małpami, zasłaniającymi sobie usta, oczy oraz uszy. Owe małpy wyrażają japońską maksymę "nie widzę nic złego, nie słyszę nic złego, nie mówię nic złego". W świecie zachodnim ta maksyma jest często interpretowana jako aluzja do kogoś, kto udaje, że nie widzi zła, lub że nic o nim nie wie. Albright przyznała, że ówczesny przywódca Rosji Władimir Putin wyjątkowo się rozzłościł. Również Clinton zwrócił jej wtedy uwagę.
Objazdowe muzeum
Innym razem, w czasie negocjacji w rosyjskim ministrem obrony Siergiejem Iwanowem, nosiła przypięty do żakietu mały pocisk przeciwrakietowy. Madeleine Albright ma w swej kolekcji ponad 200 brosz, o najróżniejszych kształtach, m.in. przedstawiające ręczną wyrzutnię granatów czy logo polskiej "Solidarności". Większość znajduje się obecnie w muzeum, a wystawa podróżuje po całych Stanach Zjednoczonych.
Zaprezentowana w czeskiej stolicy książka wydana została w USA we wrześniu ubiegłego roku. Przedstawia zarówno krótką biografię byłej szefowej dyplomacji, jak i zdjęcia noszonych przez Albright brosz. Albright urodziła się w Pradze w 1937 roku w rodzinie czechosłowackiego dyplomaty. Po wojnie wyjechała z rodzicami do Wielkiej Brytanii, a stamtąd do USA. Była pierwszą kobietą na stanowisku ministra spraw zagranicznych Stanów Zjednoczonych.
zew, PAP