Brytyjczycy naprawią "Fryderyka Chopina"?

Brytyjczycy naprawią "Fryderyka Chopina"?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kapitan Krzysztof Baranowski poinformował, że naprawy "Fryderyka Chopina" może dokonać stocznia brytyjska. Dodał też, że jest możliwość, by środki na ten cel zebrała Fundacja "Szkoła pod Żaglami", która organizowała rejs żaglowca.
- Znaleźliśmy zapasowe możliwości finansowania, poinformowałem stocznię, że jeśli ubezpieczyciel nie wywiąże się ze swoich zobowiązań, to Fundacja wejdzie z innymi funduszami i będziemy przeprowadzać ten remont - oświadczył Baranowski. Dodał, że remontu "Chopina" chce podjąć się stocznia brytyjska.

Baranowski odniósł się też do decyzji PZU, który odmówił pokrycia kosztu naprawy masztów statku, którą określił jako "zdumiewającą". Według niego, nastąpiło nieporozumienie, ponieważ w swej decyzji o odmowie pokrycia kosztów remontu statku, PZU błędnie zinterpretowało angielski termin "heavy weather". - W pierwszym punkcie decyzji jest mowa, czego to dotyczy, a więc niebezpieczeństw mórz, a na drugiej stronie - że to niebezpieczeństwo mórz, to jest "heavy weather". I to "heavy weather" jest przetłumaczone jako "nadzwyczajne warunki pogodowe". To jest kardynalny błąd, ponieważ "heavy weather" to po prostu są warunki sztormowe, a warunki sztormowe po polsku zaczynają się od 7 w skali Beauforta, a 8 stopni to już jest sztorm - tłumaczył Baranowski.

Kapitan przypomniał, że żaglowiec na początku sezonu przeszedł gruntowny remont i otrzymał tzw. świadectwo klasy - dokument poświadczający, że statek jest zdatny do żeglugi oraz kartę bezpieczeństwa, według której "Fryderyk Chopin" może pływać po oceanach w każdych warunkach pogodowych. - Wypadek się zdarzył, statek został okaleczony no i tak stoi od miesiąca. Przez ten miesiąc nic się nie wydarzyło, czekaliśmy właśnie na decyzję PZU - relacjonował Baranowski. Armator żaglowca "Fryderyk Chopin" Dariusz Czajka ocenił, że wszelkie koszty związane m.in. z holowaniem i remontem żaglowca wynoszą ok. 1,5 mln zł. Dodał, że jeśli nie dojdzie do porozumienia z PZU, to odwoła się do sądu. Poinformował, że brytyjski kuter, który przez trzy doby holował uszkodzony żaglowiec do portu domaga się za to 300 tys. dolarów.

- Z przykrością przyjęliśmy informację o zdarzeniu, do którego doszło pod koniec października na statku "Fryderyk Chopin - podkreślił Mariusz Sarnowski, dyrektor Grupy PZU odpowiedzialny za pion klienta korporacyjnego i oraz członek zarządu PZU Życie. - Na podstawie ustalonego stanu faktycznego oraz zebranego w sprawie materiału dowodowego musimy stwierdzić, iż nie zaszło żadne ze zdarzeń wymienionych w umowie ubezpieczenia, które byłoby podstawą do przyjęcia przez PZU odpowiedzialności odszkodowawczej. Takie stanowisko zmuszeni byliśmy przekazać ubezpieczającemu - Europejskiej Wyższej Szkole Prawa i Administracji - dodał Sarnowski. Zaznaczył, że w przypadku, gdyby pojawiły się dodatkowe istotne dowody, informacje lub okoliczności - w szczególności uzyskane w wyniku postępowania przeprowadzonego przez Izbę Morską w Szczecinie - PZU SA niezwłocznie powróci do analizy sprawy.

Pod koniec października "Fryderyk Chopin" stracił oba maszty przy sztormowej pogodzie w odległości ok. 160 km na południowy zachód od wysp Scilly na Atlantyku i został odholowany do portu Falmouth w Kornwalii, gdzie nadal przebywa. 36 gimnazjalistów musiało przerwać rejs na Karaiby i wróciło autokarami do kraju.

PAP, arb