Początek spotkania był bardzo nerwowy w wykonaniu obu zespołów. Waga spotkania, którego wynik będzie się liczył już w bezpośredniej walce o półfinał, przytłaczała jednych i drugich. Mnożyły się słupki i poprzeczki.
Dobrze spisywał się Szmal, który nawet obronił karnego, jednak o kilka błędów mniej popełnili gospodarze i to oni utrzymywali jedno-, lub dwubramkową przewagę. Szczególnie irytowały niecelne podania Polaków, przez co tracili piłkę w zupełnie niegroźnych sytuacjach. Nie wychodziły też rzuty Karolowi Bieleckiemu, który kilkakrotnie został zatrzymany przez Johana Sjoestranda. Wyróżniał się za to pozytywnie Marcin Lijewski, który w tej części gry uzyskał pięć bramek.
Od 12. minuty biało-czerwoni długo nie potrafili zdobyć gola. Gdy pięć minut później gospodarze prowadzili 10:6 trener Bogdan Wenta poprosił o czas. Reprymenda okazała się skuteczna - cztery gole z rzędu i znów był remis 10:10 (21. min). Tym razem Szwed wziął czas. Mocnymi punktami w swoich zespołach byli bramkarze. Obaj bronili m.in. rzuty karne (Szmal dwa). Nadal więcej zimnej krwi zachowywali niesieni dopingiem Szwedzi, którzy w ostatnich pięciu minutach przed przerwą panowali na boisku. Od stanu 11:11 zdobyli trzy gole z rzędu i do szatni schodzili prowadząc 14:12.
Po przerwie zażarty bój toczył się dalej. Na początku w pierwszoplanowych rolach znów wystąpili golkiperzy i uszczelniona obrona obu drużyn. Nierzucony przez Bartłomieja Tomczaka karny dodał skrzydeł gospodarzom i zamiast remisu w 44. min. prowadzili 19:16.
Od tej pory walka toczyła się bramka za bramkę. Z tym, że Sjoestrand dokonywał naprawdę cudów. Szmal mu niewiele ustępował, ale jednak... W 54. min wszystko wróciło do początku połowy - gospodarze nadal prowadzili trzema golami 23:20. Prowadzenia nie oddali już do końca meczu. Jedynie w 55. minucie, po karnym Tłuczyńskiego, Polacy zmniejszyli różnicę bramek do 21:23. W końcówce podopieczni trenera Wenty grali dosyć chaotycznie, co powodowało sporo strat piłek i prostych błędów. Ostatecznie Szwedzi odnieśli zasłużone zwycięstwo 24:21.pap, ps