"Nie mieli czasu"
Załoga spekulowała, że w A&P zauważono, iż załoga montuje reje sama, i zarekwirowano je, by nie utracić zlecenia na tę część robót. Przystąpienie do samodzielnego wieszania rei załoga uzasadniała tym, że każdy dzień postoju w porcie kosztuje. Załoga chce spędzić Wielkanoc w Polsce; liczyła na to, że zdoła wyruszyć w rejs powrotny ok. 14 kwietnia. - Nie mogliśmy się doprosić, by stocznia zaczęła nam zakładać reje. Gdy była ładna pogoda, nie mieli czasu, a gdy go mieli, pogoda się popsuła - powiedział kapitan Ostrowski.
Bezpieczeństwo i zapłata
- Prace na terenie stoczni muszą być wykonane z zachowaniem wymogów bezpieczeństwa. Reje muszą być montowane z użyciem dźwigu. Załoga nie może ich wieszać sama, gdyż to my ponosimy odpowiedzialność prawną za całość robót - oświadczył Daniel. Na drugim miejscu dyrektor stoczni wymienił trudności w kontaktach z armatorem statku i wynikające stąd obawy, że może on nie wywiązać się z płatności. Kwestie te, jak zaznaczył, zostały rozwiązane po rozmowie z armatorem w piątek po południu.
Daniel przyznał, że stocznia nie miała na miejscu odpowiedniego dźwigu, stąd zwłoka w montowaniu rei, ale będzie nim dysponować w poniedziałek. Czas prac przy rejach ocenił na 1-2 dni. Po tym pozostanie ostatnia już czynność - rozwieszenie liny międzymasztowej. Drobne prace wykończeniowe załoga zrobi we własnym zakresie. - Praca musi być wykonana bezpiecznie i zgodnie z wymaganymi standardami, a wykonawca musi mieć pewność, że otrzyma za nią zapłatę - dodał.
Chopin stracił maszty
STS Fryderyk Chopin stracił oba maszty podczas sztormowej pogody pod koniec października ubiegłego roku, płynąc na Karaiby z uczniami Szkoły Pod Żaglami. Został odholowany do portu w Falmouth w Kornwalii, a uczniowie wrócili do Polski autokarem. Ogólny koszt prac naprawczych ocenia się na ok. 290 tys. funtów. Armator finansuje je z odszkodowania wypłaconego mu przez ubezpieczyciela - PZU.
zew, PAP