wrzutka cs

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zmartwychstanie
"Narodziny nie są zbrodnią, więc życie nie musi się kończyć wyrokiem śmierci" - napisał Robert Ettinger, autor "Perspektyw nieśmiertelności", założyciel i prezes Cryonics Institute. We wrześniu 1990 r. 46-letni matematyk Thomas Donaldson domagał się od sądu w Santa Barbara zgody na zamrożenie przed śmiercią swojej głowy. Donaldson cierpiał na nieuleczalnego raka mózgu, więc chciał zamrozić głowę, zanim nowotwór zniszczy jego mózg. Sędzia Ronald Stevens odrzucił możliwość zamrożenia głowy przed oficjalnym stwierdzeniem śmierci. Podobnie jak Donaldson już ponad 100 tys. Amerykanów i Europejczyków chce, by ich ciała nie spoczęły na cmentarzu, lecz w sarkofagach z płynnym azotem (w temperaturze minus 196o C). Mają oni nadzieję, że za 50-100 lat zmartwychwstaną. (koniec leadu)

Prawie 2 tysiące lat temu, w piątek przed świętem Paschy, Jezus umarł ukrzyżowany przez rzymskich żołnierzy. Dwa dni później o świcie jego ciała nie znaleziono w grobie. Tego samego dnia znowu pojawił się wśród ludzi. Ci, których zwłoki spoczywają (na przykład zmarły w ubiegłym roku baseballista Ted Williams czy znany przed laty maratończyk Richard Marsh) lub dopiero mają spocząć w płynnym azocie, raczej nie wierzyli i rzadko wierzą w cud zmartwychwstania. Wierzą, że do życia przywróci ich biotechnologia.

Nieśmiertelni z lodu

Nowe techniki zamrażania i hodowli tkanek, klonowanie czy naprawianie organów za pomocą tzw. komórek macierzystych mają zapewnić choćby namiastkę biologicznej nieśmiertelności, czyli na razie przedłużenie życia do 120-150 lat. "To nowa odmiana scjentystycznej religii XXI wieku" - uważa prof. Michael Shermer, komentator "Scientific American". Wyznawcy tej religii to transhumanitarianie - ludzie, którzy po dwóch tysiącleciach od ukrzyżowania Jezusa usiłują pokonać ograniczenia natury. Wierzą oni, że w przyszłości dzięki zamrażaniu astronauci będą mogli odbywać długie podróże międzyplanetarne, a życie będzie można rozłożyć na raty - na kilkaset lat, a nawet na kilka tysiącleci. Tkanki, narządy i całe ciało człowieka będzie można bowiem odmrażać i regenerować.

W 1967 r. swoje zwłoki postanowił zamrozić James Bedford, profesor psychologii Uniwersytetu Kalifornijskiego. Od tego czasu w silosach z płynnym azotem pochowano ponad dwieście osób. Ponad 5 tys. chętnych czeka w kolejce na natychmiastowe zamrożenie po śmierci. W krypcie zamku Preuil nad Loarą jego właściciel Remy Martinot zamroził w ubiegłym roku swego ojca Raymonda Martinota, pioniera kriogeniki w Europie. Jego ciało znajduje się w tej samej zamrażarce, w której dwadzieścia lat wcześniej francuski lekarz pochował swoją zmarłą na raka żonę Monique. Wspomniany prof. Robert Ettinger zamroził własną matkę i pierwszą żoną. "Nadzieja na ożywienie po śmierci pozbawiła mnie lęku przed śmiercią" - wyznał 84-letni uczony.

Ettinger i inni zwolennicy hibernacji powołują się m.in. na ożywienie w latach 80. bakterii odkrytej na Syberii, która przez 3 mln lat znajdowała się w temperaturze minus 10o C. Kilka godzin po odmrożeniu w laboratorium Rosyjskiej Akademii Nauk w Moskwie znowu zaczęła się dzielić. Pod koniec 2000 r. badacze Uniwersytetu West Chester w Pensylwanii ożywili bakterię sprzed 250 mln lat. Japońscy naukowcy Kinji Asahina i Akira Aoki zamrozili na jedną dobę larwy owada Cnidocampa flavescens - w temperaturze minus 30o C, a następnie umieścili je w płynnym tlenie, w temperaturze minus 180o C (na trzy doby). Wszelkie procesy życiowe larw zamarły, lecz po wyciągnięciu z pojemnika udało się przywrócić niektóre z nich do życia. Zaczęły się one nawet rozwijać, lecz tylko do fazy imago - żadna nie przeszła metamorfozy do końca.

W eksperymentach ze ssakami największym osiągnięciem było dotychczas ożywienie psa, którego ciało schłodzono do temperatury 2o C. Po stopniowym ogrzaniu narządów wewnętrznych, a potem całego ciała, serca psa ponownie zaczęło bić. W 1992 r. specjaliści z BioTime w Berkeley, firmy zajmującej się zamrażaniem ludzi, podobnie przywrócili do życia pawiana: na godzinę schłodzili jego ciało do temperatury 1o C, a potem stopniowo zaczęli je ogrzewać. W 1962 r. w Norwegii pod pięcioletnim Erikiem załamał się lód i przez 25 minut przebywał on pod lodem. Po dwuipółgodzinnej reanimacji przywrócono go do życia - chłopiec nie miał żadnych trwałych zmian w mózgu, choć zachodzą one już po pięciu minutach niedotlenienia. 42-letni szwajcarski alpinista aż 5 godzin przeleżał pod siedmiometrową warstwą śniegu. Gdy lekarze kliniki uniwersytetu w Bernie otworzyli jego klatkę piersiową, by go reanimować, serce było "twarde jak kawałek stali". Powoli ogrzewali je, wpompowując świeżą krew - po 20 minutach serce zaczęło bić. Większość naukowców jednak powątpiewa, by kiedykolwiek było możliwe przywrócenie do życia zamrożonych ludzi. "Takie nadzieje można przyrównać do wiary w uzyskanie żywej krowy z zamrożonego hamburgera" - twierdzi prof. Arthur Rowe z Uniwersytetu Nowojorskiego.

Jakie geny mieli bogowie?

"Jeśli nie ma zmartwychwstania, to i Chrystus nie zmartwychwstał. A jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także nasza wiara" - pisał w liście do Koryntian św. Paweł. Zarówno chrześcijaństwo, jak i islam głoszą wiarę w zmartwychwstanie. Według doktryny chrześcijańskiej, zmartwychwstając człowiek otrzyma nowe ciało w pełni przemienione, czyli różniące się od obecnego. Ciała zmartwychwstałych będą pozbawione wszelkich wad, nie będą odczuwać cierpienia, nie będą się starzeć. Takie same wizje odnowionego ciała snują obecnie biotechnolodzy. Do tego, by osiągnąć nieśmiertelność, nie jest bowiem potrzebna tożsamość ciała. "Ciało i krew nie mogą posiąść królestwa Bożego" - głosił św. Paweł. Tej tożsamości nie mamy zresztą już za życia, bo mniej więcej co siedem lat materia naszego ciała podlega całkowitej wymianie. De facto cieleśnie stajemy się innymi ludźmi. Przekształca się też nasz mózg. Kilka lat temu udokumentowano, że komórki mózgu mogą się regenerować. Cały czas powstają też nowe synapsy, czyli połączenia między neuronami. Stymuluje je na przykład intensywne uczenie się. Innymi słowy: częste używanie mózgu nie prowadzi do jego zużycia, lecz przeciwnie - do częściowej regeneracji.

Alan F. Alford, badacz bliskowschodnich mitologii, autor m.in. "Bogów nowego millenium" oraz "Gdy bogowie zstąpili z niebios", twierdzi, że w mezopotamskich mitach przywoływanych często w Biblii pojawiają się sugestie, iż bogowie już przed tysiącami lat potrafili poprawiać swój kod genetyczny (oczywiście, używano innych terminów), co zapewniało im praktycznie nieśmiertelność. Te ulepszone geny mieszały się wyłącznie w obrębie ograniczonej grupy bóstw. Bóg Enlil był na przykład potomkiem boga Anu (ojca wszystkich bogów) i jego przyrodniej siostry. Zwyczaj żenienia się z siostrami był czymś normalnym w starożytnych kulturach Egiptu, Mezopotamii czy południowej Ameryki. Abraham był dumny z tego, że wziął za żonę własną siostrę. Z siostrami żenili się również egipscy faraonowie i władcy Inków.

Według Biblii, cały rodzaj ludzki pochodzi od jednej pary - Adama i Ewy. Zatem pierwsi ludzie płodzili dzieci z członkami najbliższej rodziny. A ponieważ byli długowieczni (Adam miał żyć 930 lat), początkowa sekwencja genów - odpowiadających za długowieczność - nie zmieniała się. Geny Adama i Ewy zostały przekazane w niewiele zmienionym stanie dziewięciu pierwszym pokoleniom patriarchów - od Adama do Noego. Pierwsi patriarchowie żyli równie długo jak Adam: Set - 912 lat, Enoch - 905, Kenan - 910, Mahalaleel - 895, Jered - 962, Henoch - 365, Metuszelach - 969, Lamech - 777, Noe - 950. Z czasem geny patriarchów zaczęły się jednak degenerować, co doprowadziło do błędów w kopiowaniu DNA. Wraz z szybkim wzrostem liczby mieszkańców Ziemi, mutacje genetyczne były coraz częstsze i ogarnęły całą populację. W ten sposób skracała się przeciętna długość życia. W średniowieczu wynosiła ona zaledwie 33 lata, w 1850 r. ludzie dożywali czterdziestu lat, zaś sto lat temu średnia długość życia wynosiła 50 lat. Dopiero pod koniec XX wieku kobiety często dożywają osiemdziesiątki. Proces zaczął się więc odwracać, lecz jedynie jednostki dożywają 120 lat (na przykład zmarła kilka lat temu Jean Calment, znajoma Vincenta van Gogha, żyła 122 lata). Marzenie o nieśmiertelności, poparte osiągnięciami biotechnologii, jest zatem próbą powrotu do stanu z czasów patriarchów.

Stanisław Janecki

Zbigniew Wojtasiński

Pełny tekst w najnowszym, 1064 numerze tygodnika "Wprost", w sprzedaży od poniedziałku 14 kwietnia