Bez paniki w sprawie BSE

Bez paniki w sprawie BSE

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nie ma powodów do paniki w sprawie wykrytego ostatnio przypadku choroby "wściekłych krów" - uspokaja główny lekarz weterynarii Piotr Kołodziej.
W piątek w ubojni w Małopolsce wykryto obecność BSE w mięsie jednej z krów pochodzącej z liczącego 126 sztuk stada z Opolszczyzny. Poniedziałkowy "Super Express" zasugerował konieczność natychmiastowego odnalezienia pozostałych krów ze stada. Gazeta zarzuciłą jednocześnie władzom sanitarnym, że dotąd nie kiwnęły palcem w tej sprawie.

Zdaniem Kołodzieja, natychmiastowe odnalezienie pozostałych sztuk stada jest konieczne tylko w przypadku stwierdzenia u którejś z krów choroby szybko szerzącej się, jak np. pryszczyca, ale nie BSE. "Nie jest tak, że liczą się godziny, jak sugeruje gazeta, bo okres inkubacji choroby +wściekłych krów+ wynosi kilka lat" - oświadczył Kołodziej. Zapewnił, że nawet jeśli któraś z krów z tego stada byłaby chora, to wykażą to obowiązkowe badania po jej ubiciu w rzeźni lub gdyby sama padła. Bez obaw można kupować wołowinę, jeżeli tylko nie pochodzi ona z nielegalnego uboju - uspokajał.

Zapewnił, że poszukiwania pozostałych sztuk z tego stada trwają. Są one trudne i nie należy oczekiwać szybkich wyników, gdyż nie istnieje już gospodarstwo, w którym było macierzyste stado chorej krowy i  trzeba przejrzeć w tym celu wiele dokumentów. BSE po raz pierwszy pojawiła się u bydła w roku 1986. Jej odpowiednikiem u ludzi jest znana od dawna choroba Creutzfeldta- Jakoba.

Pierwszy w Polsce przypadek "choroby szalonych krów" wykryto w  pierwszej połowie ubiegłego roku, u zwierzęcia, które trafiło do  ubojni w Mochnaczce Wyżnej koło Krynicy (Małopolska). Wykryty ostatnio przypadek jest szóstym w naszym kraju.

em, pap