Pierwszy mecz - 0:0. Karne - 4:3 dla Valerengi. Awans - Valerenga.
"Jestem bardzo zawiedziony, tym, że odpadliśmy z rozgrywek pucharowych. Wisła była przecież zdecydowanym faworytem. Trafiliśmy na zespół, który zamurował bramkę i nie pozwalał nam stworzyć dobrych sytuacji strzeleckich. Słabo grały skrzydła naszej drużyny. Kilku zawodników z mojego zespołu zagrało znacznie poniżej możliwości, czym ułatwiliśmy rywalowi odniesienie sukcesu. Wystarczyło wygrać, wystarczyło strzelić jednego gola, by awansować. Nie udało się, ale nie ma co załamywać rąk. Trzeba pracować dalej z tym zespołem, by lepiej grał w przyszłym roku. Pewnym usprawiedliwieniem słabszej gry są problemy zdrowotne. Kilku z piłkarzy w noc przed meczem czuło się źle, ale wyszli na boisko. Trzeba szybko zapomnieć o tym niepowodzeniu i wziąć się ostro do pracy. Przy rzutach karnych moi podopieczni spalili się psychicznie i nie wykorzystali dwóch +jedenastek+. Nie mam jednak do nich wielkich pretensji. Rzuty karne to loteria i wielu piłkarzy światowej sławy także pudłowało z 11 metrów" - powiedział po meczu trener Wisły, Henryk Kasperczak.
em, pap